piątek, 27 grudnia 2013

Kurier - Robert Muchamore

Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 11/2013
Seria: CHERUB
Tom: 2
Ilość stron: 280

W drugim tomie serii „Cherub” James wraz z przyjaciółmi usiłuje nawiązać przyjaźnie z dziećmi gangstera Keitha Moora, zajmującego się handlem narkotykami. Ich zadaniem jest wyciągnięcie od nowych znajomych jak najwięcej szczegółów o działalności ich ojca, a także zbliżenie się do niego samego i wzbudzenie zaufania na tyle, by uchylił przed nimi rąbka tajemnicy o swoich bandyckich interesach. Z początku wszystko idzie zgodnie z planem, aż do wtrącenia się w sprawę wrogiego gangu, który chce położyć łapy na pieniądzach, należących do Moora. Czy ta nagła nieprzewidziana trudność udaremni cherubinom doprowadzenie misji do końca?

Nieczęsto zdarzało mi się podczas czytania wielotomowych opowieści, by kolejna część była lepsza od pierwszej. Jednakże w tym przypadku tak właśnie jest. Agenci zostają wysłani na najeżoną niebezpieczeństwami i ryzykiem misję, która przez byle nieostrożność może zakończyć się fiaskiem. To sprawia, że czytelnik cały czas siedzi jak na szpilkach i wręcz chłonie całą tę historię.

Fabuła pełna jest nieprzewidywalnych wydarzeń i zwrotów akcji. Nie ma czasu na nudę i bierne oczekiwanie na rozwinięcie. Wszystko dzieje się tak szybko, że nie wiadomo kiedy umykają kolejne godziny i pomimo tego, że ma się wrażenie, że dopiero się książkę zaczęło, to już się jest na końcu. Nie brakuje też momentów, kiedy czuje się wrzące pod skórą emocje i strach o to, czy dzieciom na pewno nic się nie stanie.

To, co podoba mi się bardzo w stylu autora, to umiejętność „lekkiego” pisania. Wszystko jest idealnie wyważone, nie ma przydługich opisów, czy dialogów – wypełniaczy. Każde słowo ma w powieści swój sens i nawet denerwujące mnie szczegółowe i pełne (na oko) nieinteresujących informacji „wprowadzenie do zadania” głównego bohatera James’a okazało się potem potrzebne do zrozumienia całej podjętej przez agentów operacji.

Niestety na razie zauważyłam jeden minusik, mianowicie to, że dzieciom nigdy nic poważnego się nie dzieje. Nie chce sprawiać wrażenia kogoś, kto tylko czeka na jakieś okropności, ale główni bohaterowie powinni czasem odnieść jakieś rany, zostać zidentyfikowanymi przez wroga, złapanymi przez policję w towarzystwie bandziorów, czy coś w tym stylu. A im się zawsze, pomimo nawet najgorszych trudności, wszystko udaje… Trochę to mało realistyczne, aczkolwiek chyba każdy woli bardziej szczęśliwe zakończenia, a szczególnie, jeśli mamy do czynienia z książkami dla młodzieży.

Ten tom, jak i poprzedni z całą pewnością są godne polecenia zarówno nastolatkom, jak i nieco starszym czytelnikom. Mają niesamowitą moc oddziaływania na wyobraźnię i uczucia. Ogromnie się cieszę, że (głównie dzięki przypadkowi) udało mi się z nimi zetknąć. 

Moja ocena: 
7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Egmont.

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!


Wszystkim moim Czytelnikom składam najserdeczniejsze życzenia wesołych, zdrowych, pogodnych, spędzonych w gronie rodziny i przyjaciół Świąt oraz wszelkiej pomyślności w Nowym Roku!

wtorek, 10 grudnia 2013

Rekrut - Robert Muchamore

Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 11/2013
Seria: CHERUB
Tom: 1
Ilość stron: 320

Z okładki:
Terrorystka nie otwiera drzwi obcym w obawie przed tajnymi funkcjonariuszami policji i agentami służb bezpieczeństwa. Jednak jej dzieci przyprowadzają swoich kolegów i biegają z nimi po całym domu. Kobieta nie ma pojęcia, że jedno z dzieci założyło podsłuch w każdym pokoju, skopiowało zawartość dysku komputera i sfotografowało notes z adresami. To dziecko pracuje dla CHERUBA. Agenci CHERUBA mają od dziesięciu do siedemnastu lat. Ich zadaniem jest prześlizgiwanie się pod radarem uwagi dorosłych i zdobywanie informacji, dzięki którym przestępcy i terroryści posyłani są za kratki. Oficjalnie dziecięcy agenci nie istnieją.

Fabuła osnuta jest na historii przyrodniego rodzeństwa – starszego Jamesa i młodszej Laury. Dzieci wychowują się razem z matką – królową złodziei, skorą do wypitki. Zatem materialnie niczego im nie brakuje, ale James i tak cały czas wpada w kłopoty i zadziera z prawem. To się kończy, gdy pewnego dnia ich matka zapija się na śmierć. James zostaje zabrany do domu dziecka, a nad jego siostrą przejmuje opiekę ojciec. W sierocińcu chłopak poznaje paru miejscowych opryszków i znów popada w konflikt z policją. Po przesłuchaniu na komendzie traci świadomość i budzi się w całkiem nowym miejscu. Dowiaduje się, że trafił do szkoły dla dzieci-agentów, która rekrutuje swoich wychowanków z sierot i uciekinierów. Młodzieniec przystępuje do niebezpiecznego trzymiesięcznego szkolenia, po którym okaże się, czy będzie nadawał się do tej ryzykownej roboty.

Generalnie pomysł jest bardzo fajny. Z entuzjazmem podeszłam do tej książki, gdyż wychowałam się na słynnej filmowej serii „Mali agenci” i do tej pory z chęcią do niej wracam. Do przeczytania zachęciły mnie też dalsze tomy opowiadające o kolejnym młodym agencie - Ryanie Sharmie. Chciałam zobaczyć jakie przygody przeżywał pierwszy bohater James Adams. Niestety albo ja już jestem za stara, albo miałam zbyt wysokie wymagania, ale pomimo całkiem niezłej fabuły książka w ogóle nie trzymała w napięciu, a przecież zważywszy na tematykę powinna. Były może ze dwa miejsca, gdzie odczułam jakiś nikły dreszczyk emocji, ale poza tym to kicha. Do tego dochodzi fakt, że w wielu miejscach historia była przewidywalna, czy wręcz do bólu schematyczna. Dotyczy to szczególnie szkolenia Jamesa, potem było już troszkę lepiej, ale wątek z jego chorobą też się skończył marnie. Był zdecydowanie za mało realistyczny.

To nie znaczy, że książka jest z gruntu zła. Sama z chęcią sięgnę po kolejne części przygód Jamesa, bo pomysł podkreślam jest dobry, tylko wykonanie troszkę gorsze, ale mam jednak nadzieję, że dalej to wszystko się rozkręci i będzie lepiej. Powieść jest dobrze napisana czyta się ją szybciutko i sprawnie, nie ma chwil kiedy nudzi na maksa i chcę się ją rzucić w kąt. Myślę, że dla młodych (powiedzmy jakieś 10-15 lat) i niewprawionych jeszcze czytelników będzie miała szansę stać się niezapomnianą lekturą. Pewnie gdybym sięgnęła po nią wcześniej to moja recenzja wyglądałaby zupełnie inaczej, jednak widziałam i przeczytałam już zbyt wiele by bardzo się zachwycać.

Podsumowując – zabrakło realizmu. Ja właśnie oglądam sobie na dvd po kolei wszystkie odcinki „Pitbulla”, co utwierdza mnie w przekonaniu, że świat jest okrutny, a agentom, nawet jeśli są dziećmi, bandyci nie okażą litości.

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Egmont.

sobota, 23 listopada 2013

Strych Tesli - Neal Shusterman, Eric Elfman

Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 10/2013
Cykl: Stowarzyszenie Accelerati
Tom: 1
Ilość stron: 320


Po pewnych strasznych wydarzeniach Nick razem z ojcem i młodszym bratem przeprowadzają się do starego domu po ciotce Grecie. Na strychu chłopak znajduje pełno starych gratów takich jak toster, magnetofon, lampa estradowa i inne. Postanawia urządzić garażową wyprzedaż. Ku jego zaskoczeniu zjawiają się tłumy ludzi, które w dzikim szale wykupują całe to barachło. Na koniec przyjeżdżają ludzie w pastelowych garniturach, oferując mu ogromne sumy za wszystko, co jeszcze zostało. Wkrótce okazuje się, że przedmioty te zostały przerobione przez geniusza i każdy z nich posiada jakieś odrębne właściwości. Zapalona lampa estradowa przyciąga uwagę i wprawia w trans, toster generuje energię, magnetofon nagrywa prawdziwe myśli. Nick zamierza odzyskać to, co sprzedał i nie dopuścić by wpadło w łapy groźnych osobników w pastelowych garniturach. Czy mu się uda?

Muszę przyznać, że powieść jest bardzo zabawna, uśmiałam się przy niej ogromnie, miejscami przekraczała aż granice absurdu, ale postanowiłam nie brać jej na serio i przymknąć oko na coraz to nowe dziwactwa. Dzięki temu mogłam zabawić się przy komediowej i emocjonującej lekturze. Myślę, że książka ma w sobie wszystko, co może zainteresować młodego czytelnika. Mamy tu liczne tajemnice z przeszłości, niesamowite przedmioty, złowrogą organizację, niewyjaśnione zagadki i trójkąt miłosny. Jednocześnie fabuła jest oryginalna, stanowi wytchnienie od niesamowitych osobników takich jak wilkołaki czy wampiry, których ostatnio wszędzie się namnożyło. Przypomina mi powieści i filmy młodzieżowe, które były na topie zanim zrobił się bum na istoty paranormalne. Pamiętacie takie polskie filmy o samo-jeżdżących sankach, magicznej kredce i takiej jakby kuli, która potrafiła przemieniać przedmioty i ludzi w coś innego? "Strych Tesli" przypominał mi je zarówno fabułą, jak i humorem. Dzięki niemu powróciłam wspomnieniami do cudownych czasów dzieciństwa. Muszę koniecznie powtórzyć tę wyprawę, gdy wyjdzie kolejny tom.

Polecam powieść młodzieży a także czytelnikom nieco starszym, którzy chcą rozerwać się przy fajnej lekturze i powspominać swoją młodość. na pewno się na niej nie zawiedziecie!

Moja ocena: 7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Egmont.

czwartek, 21 listopada 2013

"Samoa" i "Meksyk" - Martyna Wojciechowska

Kto raz widział w telewizji Martynę Wojciechowską, nie pozostanie obojętny. Niezależnie od tego, czy obserwujemy ją w programach telewizyjnych, podczas publicznych wystąpień, w licznych wywiadach czy jako uczestniczkę kolejnej akcji społecznej, podziwiamy jej niespożytą energię, chęć do działania i walkę z szarą codziennością. Najbardziej jednak imponuje nam jej zamiłowanie do ryzykownych podróży oraz osiągnięcia w wspinaczce wysokogórskiej. Z radością odkryłam, że oprócz reportaży telewizyjnych Martyna pisze barwne opowieści zawierające najciekawsze przygody i doświadczenia podróży po, chyba wszystkich, krajach świata.

Do moich rąk trafiły dwie niesamowite książeczki wydane przez wydawnictwo G+J. Z faktu tego bardzo się ucieszyłam, gdyż ogromnie interesuję się geografią i podróżami. A lektura tych pozycji pozwoliła mi na darmowe przebieżanie i doświadczanie innych miejsc i kultur z wygodnego zacisza domowego.

W „Samoa” Martyna zaprasza w świat egzotyki tego kraju. Na początku znajduje się krótkie kompendium geograficzne, niczym zwięzła lekcja geografii z mnóstwem przystępnych i ciekawych faktów dotyczących wysp Samoa. Na podstawie tych informacji można już wstępnie planować nawet budżet podróży, gdyż dowiadujemy się w nich np. o cenie hoteli, jedzenia czy komunikacji. Dalej autorka przytacza szereg intrygujących ciekawostek o tym kraju, aby następnie przejść do opisu życia poznanej Vaitoa’i Toelupe, którą czyni bohaterką swego reportażu. Jest to historia niezwykłej dwudziestosześciolatki, która na świat przyszła w męskim ciele, jednak czuje się kobietą. Jak bardzo trudne i ciężkie jest jej życie pokazują kolejne strony opowieści Martyny. Czy jest to problem społeczny w tym państwie, dowiecie się z lektury.


Kolejna książka prowadzi nas do Meksyku. Podróżniczka wprowadza nas w klimat tego miejsca podobną techniką jak poprzednio, sypiąc garścią interesujących informacji dotyczących życia w tym kraju. A w dalszej części przechodzi do opowieści, której bohaterką czyni kolejną kobietę – Hildę Tenorio, z zawodu – matadorkę! Wow, ta kobieta naprawdę poskramia byki podczas corridy. A jest taka niepozorna z wyglądu. Skąd mi o tym wiadomo? W tym miejscu muszę nadmienić, że obie książki są przebogato ilustrowane zdjęciami Martyny z tych podróży, które są uzupełnieniem opisów autorki oraz czynią narrację bardzo autentyczną.

Obie książki czyta się jednym tchem, albowiem podróżniczka prezentuje lekki styl. Widać, że opisując obserwowany świat, odbiera go w niezwykle życzliwy sposób. Jest pełna empatii, tolerancji, zrozumienia, a przede wszystkim jest otwarta na świat i pozbawiona negatywnych emocji. Martyna Wojciechowska nie ocenia rzeczywistości, komentarz pozostawia czytelnikowi. Chociaż widać, że w odbiór świata wciąga się bez reszty.

Lekturę obu tych książeczek z całego serca polecam. Jest to świetny i tani sposób na ciekawe spędzenie wolnego czasu. Bez ruszania się z domu można się udać w inspirującą podróż do zakątków świata tak odległych, że aż niewyobrażalnych. A jeśli komuś przy tej okazji zaświtało w głowie marzenie o podróży w nieznane, to autorce na pewno pozostanie kolejna satysfakcja.


Moja ocena: 8/10

Za możliwość przeczytania książek dziękuję serdecznie wydawnictwu G+J.

Moje wypieki i desery - Dorota Świątkowska

Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 10/2013
Ilość stron: 304



Czy lubisz piec ciasteczka? Jeśli tak, to zapraszam do znakomitej lektury. Jeżeli twoja odpowiedź brzmi „nie”, to zapraszam jeszcze bardziej!

„Moje wypieki i desery” to książka wydana przez znaną polską blogerkę Dorotę Świątkowską, której bloga śledzę już od dawien dawna, wzdychając nad cudami, które wypieka własnymi rękami, z wielkim żalem, że nie mogę na bieżąco poczuć ich zapachu i smaku. Teraz autorka zapraszam do pokaźnej książki, w której oferuje mnóstwo przepysznych przepisów.

Kolekcję rozpoczyna rozdział o babeczkach i muffinkach. Są to przepisy bardzo nowoczesne, nie znajdziesz w nich banału. Każda babeczka zawiera w sobie niespodziankę, a babeczki czekoladowe z malinami, które miałam okazję wypróbować to po prostu poezja.

Miłośnicy ciasteczek odnajdą każdy coś dla siebie. Miłośnicy zdrowej żywności: wypieki razowe, tradycjonaliści: bitki z makiem, zwane tanecznie baletkami, a szperający w poszukiwaniu łakoci na nadchodzące Boże Narodzenie – przepisy na choinki z piernika.

Autorka nie zapomniała, iż wielkich zwolenników zdobyła w Polsce francuska tarta i pięknie wywodzi, że jej polskim bratem jest nasz wielkanocny mazurek! Fistaszkowy z mleczną czekoladą – co wy na to? Dopiero lektura tej książki dała mi wiedzę na temat tego, jak powinno się piec bezę. To już wyższa szkoła jazdy.

Dorota Świątkowska udowadnia, że umie inspirująco czerpać z tradycji. Dlatego zapewne spotykamy w tej książce szereg znakomitych przepisów, niby tradycyjnych ciast drożdżowych, serników i tortów. Napisałam niby, bo nie są to przepisy oczywiste. Autorka sięga po wiele nowoczesnych rozwiązań. Umiejętnie wkomponowuje ciekawe składniki, np. chałwę do sernika, dynię do drożdżówki, nadając wypiekom intrygujący smak. Prezentowane przepisy na torty są lekkie i w sumie nietrudne. Aczkolwiek nie podjęłam się jeszcze wyzwania, jakim jest wypiek tortu.

W rozdziale „Od sasa do lasa” dzieją się istne czary! Znajdziemy tam przepis na wykorzystanie np. nutelli i orkiszu. Jeśli ktoś życzy sobie makowca na biszkopcie, to zapraszam na stronę 248. Absolutnych łasuchów na zakończenie skusi prezentacja przepisów na lody, sorbety i inne przepyszne zimne desery.

Nie ma co ukrywać. Cała książka jest wyjątkowa, smakowita i, jakby określiła to jurorka pewnego show telewizyjnego, Małgorzata F. „jest do schrupania!”. Atrybutem tej pozycji z całą pewnością są dobrej jakości fotografie, nad którym można rozpłynąć się z zachwytu. Po prostu pycha! A same przepisy zapodane prostym językiem, dokładne (z podaniem czasu pieczenia i przygotowania) są dla każdej osoby, niezależnie od stopnia wtajemniczenia w krainę wypieków.


Polecam bardzo serdecznie. Jednocześnie pragnę zauważyć, że warto pokusić się o zakup „Moich wypieków i deserów” jako prezent na Święta dla mniejszych czy większych miłośników jedzenia. Lektura wydana jest w porządnej twardej oprawie. Na okładce widnieje zdjęcie, które tylko zachęca do dalszej penetracji tej książki. Czcionka i oprawa graficzna tworzą spójną kompozycję. Dla mnie jest to nieodłącznym element kuchni. Książka stoi na głównej półce, tuż obok mąki, oleju i mleka.  

Moja ocena:
10/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Egmont.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Czas żniw - Samantha Shannon

Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 11/2013
Cykl: The Bone Season
Tom: 1
Ilość stron: 520


W 1859 roku na ziemię przybyli Refaici, istoty zdolne do kontaktu z zaświatami, karmiące się aurą. Zawarli pakt z rządem brytyjskim, na mocy którego w Oksfordzie powstała ściśle tajna kolonia karna dla jasnowidzów - ludzi wyczuwających duchy, uznawanych za odmieńców przez resztę społeczności.
Akcja powieści rozpoczyna się w 2059 roku, Wielka Brytania przekształciła się w Sajon - totalitarne państwo, złożone z miast - cytadel, gdzie obowiązuje godzina policyjna, a jasnowidze nie są tolerowani. W cytadeli Londyn poznajemy Paige Mahoney, dziewczynę o niezwykłych zdolnościach, działającą w podziemiu, czyli syndykacie. Dziewiętnastolatka jest śniącym wędrowcem -  potrafi opuszczać swoje ciało i wędrować po zaświatach jako duch, wyczuwać umysły innych ludzi, a także wnikać w nie. Jej talent jest niezwykle rzadki, co sprawia, że jest faworytą mim-lorda syndykatu Jaxona Halla. Pewnego dnia podczas powrotu do domu, nastolatka natyka się w metrze na strażników Sajonu. Przerażona wizją zamknięcia w wierzy, tortur i śmierci, atakuje ich a potem ucieka. Jeszcze tego samego wieczoru na jej trop wpadają Refaici, porywają ją i zabierają do Oksfordu. Tam zostaje przydzielona pod kuratelę Naczelnika, małżonka Władczyni rasy Refaitów, która chce przetestować jej zdolności, a potem przywłaszczyć je dla siebie. Paige znajduje się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Czy uda jej się uciec z kolonii? A może razem z innymi więzionymi jasnowidzami wzniecą otwarty bunt?

Na początku ciężko mi było połapać się w całej tej historii. Zacznijmy od tego, że sięgnęłam po książkę w ramach odpoczynku od nauki biofizyki, gdzie torpedowały mnie tylko jakieś wzory, definicje, pojęcia, tabelki i inne koszmarki. Chciałam choć przez chwilę się odprężyć, przestać się skupiać. Otworzyłam sobie "Czas żniw" i co zobaczyłam? Jakieś odnośniki, podziały, znowu te przerażające tabele! "-Nieeeeeeeeeeeeee!" - wrzasnęłam i odrzuciłam książkę na stolik. Po chwili jednak znowu po nią sięgnęłam, bo nie miałam już nic innego, co bym mogła w tej chwili poczytać. Jakoś się przemogłam i przebrnęłam przez te kilka stron, zawierających kategorie jasnowidzów. Nic z tego nie zapamiętałam, ale ku mojemu zdziwieniu, gdy zaczęłam wgryzać się w tekst, te pojęcia do mnie powracały i było mi łatwiej zrozumieć złożoną strukturę syndykatu. Po kilku rozdziałach wiedziałam już mniej więcej, na czym to wszystko polega i dalsza lektura sprawiła mi wielką przyjemność.

Paige cały czas pakowała się w tarapaty, nie było zatem czasu na nudę. Bardzo ciężko było mi robić przerwy w czytaniu i powracać do nauki. Mówiłam sobie "jeszcze jeden rozdział" i zazwyczaj kończył się on tak, że nie sposób było odłożyć powieści. Trzeba oddać autorce, że urywając rozdział w najbardziej emocjonującym momencie, pobudzała czytelnika do szybkiego powrotu do książki, a także sprawiała, że czytało się ją bardzo szybko. Szczerze mówiąc, to bardzo żałowałam, gdy zostało mi do końca jakieś sto stron, że zaraz skończę lekturę. Dlatego zrobiłam sobie przerwę i wybrałam się na przejażdżkę z rodziną, chcąc odwlec chwilę wielkiego finału, ale efekt był taki, że cały czas myślałam, co tam się stanie, a gdy wróciłam do domu, jak szalona rzuciłam się do dalszego czytania.

Ze wszystkich paranormalnych zdolności zawsze najbardziej interesowała mnie telepatia, dlatego ogromnie zaciekawiła mnie książka, której bohaterowie, cechowali się różnymi jej rodzajami. Talent Paige ogromnie mi się spodobał, a także jej określenie "śniący wędrowiec" i pseudonim "Blada Śniąca". Tłumaczka świetnie przełożyła je z angielskiego.

Powieść wymaga skupienia, gdyż trzeba poznać wszystkie rodzaje jasnowidzów, ogarnąć strukturę syndykatu, a także historię Sajonu. Pomagają w tym tabelki z początku i słownik z końca książki. Gdy już się przyswoi te informacje, dalsza lektura jest wspaniałą przygodą, nie można się od niej oderwać, a gdy do przerwy zmuszają nas jakieś nagłe okoliczności, to i tak cały czas się o niej myśli. Z utęsknieniem czekam na kolejną część, muszę koniecznie poznać dalsze losy mojej ulubionej bohaterki.

Moja ocena:
8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu SQN.

wtorek, 12 listopada 2013

Trochę o "Domie tajemnic" (informacja prasowa)



Eleanor, Kordelia i Brendan razem z rodzicami przeprowadzają się do wielkiego domu, który należał kiedyś do tajemniczego pisarza, Denvera Kristoffa. Po niezapowiedzianej wizycie jego córki, niepokojącej staruszki, rodzeństwo trafia do groźnego świata, w którym czyhają na nich olbrzymy, piraci, Wichrowa Wiedźma i Król Burz. Jaką tajemnicę kryje historia ich własnej rodziny? Czy rodzeństwu uda się w końcu odnaleźć drogę do domu?

Początek nowej przygodowej serii!

„Dom Tajemnic to niebezpieczny, pełen przygód roller coaster, w którym trójka odważnego rodzeństwa zmierza do nieuniknionego starcia z potężnymi mrocznymi siłami. To wybuchowa mieszanka fantazji i tajemnicy.” - J.K. Rowling

Ciekawostki o książce:
1. Nazwisko Denver Kristoff zawiera zakodowaną informację.
Dom Tajemnic opowiada historię zwyczajnych dzieci uwięzionych w światach wykreowanych przez szalonego powieściopisarza. By nazwać owego pisarza, zaczerpnęliśmy coś z siebie samych. „Ned” to na wspak słowo „Den”, dodać tylko trzeba „ver” w miejsce „Vizzini”, otrzymujemy „Denver”. „Chris” natomiast to „Kristoff”. Tak więc Denver Kristoff to my dwaj!

2.Książka zdobyła miano „Page runners”
(czyta się jednym tchem, dosłowne tłumaczenie: Ucieczka na stronach). Ucieczka na stronach idealnie oddaje fakt uwięzienia bohaterów w książkach! Nasuwa się również skojarzenie z „Maze Runners”czyli „Ucieczka z labiryntu”. Ha!

3. Chris i Ned spotkali się osobiście zaledwie 5 razy.
(ach, te cuda nowoczesnej technologii). Mieszkamy oddaleni od siebie o 379 mil (Chris w San Francisco, Ned w Los Angeles), więc Dom Tajemnic napisaliśmy, porozumiewając się e-mailem. Tak naprawdę po raz trzeci w życiu spotkaliśmy się na Comic-Con w Nowym Yorku, kiedy prezentowaliśmy naszą książkę.

4. Cordelia Walker długo zwana była Violet.
Aż do połowy książki Cordelię nazywaliśmy „Violet”, zdrobniale „Vi”. Dlaczego to zmieniliśmy? Bo Violet to najstarsza siostra w serii książek o Lemony Snickecie! Naprawdę w dziedzinie imion odczuwa się poważne braki!

5. Fat Jagger (Gruby Jagger) zwany był Fat Russell.
Jedna z naszych ulubionych postaci z Domu Tajemnic, Fat Jagger, jest niebezpiecznym choć sympatycznym olbrzymem rozmiarów sześćdziesięciopiętrowej budowli. Na początku myśleliśmy, że przypomina Russela Branda, jednak zastanawialiśmy się, jak długo Brand pozostanie takim odnośnikiem w świadomości czytelników. Zmieniliśmy mu imię na „Fat Jagger” i nadaliśmy mu cechy „zmamuciałego Micka Jaggera”. Mick Jagger jest przecież niezatapialny.

6. Wszystko zaczęło się od wizualizacji.
Obrazem, który zainspirował Dom Tajemnic, była wiktoriańska posiadłość, jedna ze słynnych „malowanych dam” w San Francisco unosząca się na falach oceanu. Chris, zanim zaczął pracować z Nedem, miał ten obraz już dawno w głowie.

7. Zdjęcie autora nie było całkiem bezpieczne.
Żona Neda, Sabra, wykonała zdjęcie autora Domu Tajemnic w biurze wytwórni Chrisa. Chris zasugerował, by zrobić je na schodkach przeciwpożarowych. – Tylko ostrożnie – powiedział – bo nie będzie następnej książki.

8. Chris i Ned kończąc książkę, pracowali w różnych strefach czasowych.
W lecie 2012, gdy prace redakcyjne zmierzały ku końcowi, byliśmy w dwóch różnych strefach końcowych (Chris we Włoszech, Ned w Los Angeles). Gdy jeden z nas kończył rozdział w nocy, wysyłał go drugiemu, akurat gdy ten się budził. Tak więc książka powstawała, gdy my obaj spaliśmy.

9. Księga Przeznaczenia i Pożądania (spr. jak w naszym tłum.) nosi miano Czarnej Biblii.
Tak, to prawda, faktycznie uważaliśmy, że magiczna księga, która opanowuje umysły jej właścicieli mogła być nazwana Czarną Biblią. I mimo to być wydana w Ameryce!

10. Ulubieni autorzy Cordelii to rzeczywiści autorzy, których książki można kupić!Jednym z celów Domu Tajemnic jest celebracja czytania i światów dzięki niemu wyczarowanych. Autorzy, których czytuje Cordelia – Grace Paley, Richard Brautigan i Jerzy Kosiński są wszyscy obecni na Amazonie wraz ze swymi fantastycznymi książkami czekającymi na zakup. Choć jeśli właśnie czytasz Dom Tajemnic, możesz jeszcze nie być w pełni przygotowany do lektury Malowanego ptaka.



***
I jak, zachęceni do lektury tej powieści? Ja mam na nią ogromną ochotę, za kilka dni zaczynam czytać i zaraz niezwłocznie zdaję Wam relację z moich wrażeń. :)

Zapraszam na spotkanie z Reginą Brett!


Bestsellerowa autorka promuje w Polsce nową książkę

Już w listopadzie wydarzenie, które z pewnością zainteresuje czytelników bestsellerowej książki Reginy Brett „Bóg nigdy nie mruga”. Na zaproszenie wydawnictwa Insignis do Polski przyjedzie autorka tego niezwykle poczytnego tytułu. Regina Brett – laureatka wielu nagród, dwukrotnie nominowana do Nagrody Pulitzera w dziedzinie reportażu – weźmie udział w promocji swojej najnowszej książki „Jesteś cudem” i spotka się z czytelnikami w czwartek 14 listopada o godz. 18.00, w warszawskim salonie Empik Junior przy ul. Marszałkowskiej 116/122.

„Jesteś cudem” to zbiór inspirujących, ciepłych felietonów, które powstały po sukcesie książki „Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu”. Jak twierdzi autorka, jej nowe eseje pisane były z myślą o wszystkich, którym trudno uwierzyć, jak niewiele trzeba, by zmienić świat wokół siebie na lepsze.

Czytelnicy na całym świecie od lat obdarzają autorkę zaufaniem; zawierzają jej dzięki ogromnej otwartości i empatii – oraz szczerości. Reginie Brett udało się pokonać wiele życiowych zakrętów – urazy z dzieciństwa, bycie samotną matką, chorobę – i dziś stara się zainspirować innych. Ceniona za bycie uważną obserwatorką, pisze o tym, jak pokonywać własne słabości. Bowiem doskonale wie, że wiele trudności, które stają na naszej drodze, to nie przeszkody nie do pokonania – niezależnie od wieku czy bagażu doświadczeń. Nowe 50 lekcji zebrano w jednym poręcznym tomie, a jego podtytuł głosi: „Jak uczynić niemożliwe możliwym”. Felietony Reginy Brett tworzą niezwykłą książkę – pełen refleksji, ale i humoru przewodnik, który chce się mieć zawsze przy sobie. Bo opowieści Reginy Brett potrafią zdziałać cuda.

Regina Brett jest pisarką i dziennikarką. Dwukrotnie była finalistką Nagrody Pulitzera w dziedzinie reportażu, a jej artykuły wyróżniano wieloma lokalnymi i krajowymi nagrodami. Autorka Jesteś cudem prowadzi również własną audycję radiową „The Regina Brett Show”. Mieszka w Cleveland w stanie Ohio. Wydawcą obu książek w Polsce jest wydawnictwo Insignis.


***
Na moim blogu już niedługo będziecie mogli przeczytać recenzję najnowszej książki autorki "Jesteś cudem". 

poniedziałek, 4 listopada 2013

Alicja w krainie zombie - Gena Showalter

Wydawnictwo: Harlequin
Data wydania: 09/2013
Cykl: White Rabbit Chronicles 
Tom: 1
Ilość stron: 512


Bohaterka powieści nie ma w życiu lekko. Nie może wychodzić wieczorami, spotykać się ze znajomymi, czy jeździć na szkolne wycieczki. A wszystko dlatego, że jej ojciec jest przekonany o istnieniu zombie, które tylko czekają na to, by pożywić się jego bliskimi. Alicja uważa go za paranoika do czasu fatalnego wypadku, kiedy z przerażeniem odkrywa, że jej rodzic miał absolutną rację. Od tej pory dziewczyna musi stawić czoło istotom zza grobu, by chronić tych, których kocha. Niespodziewanie zdobywa cennych sprzymierzeńców...

Wbrew tytułowi książka nie jest zbyt podobna do "Alicji w krainie czarów". Na początku pojawia się biały królik, który potem co jakiś czas o sobie przypomina. Oprócz tego bohaterki obu powieści tak samo się nazywają i mają dość "oryginalnych" ojców. Na tym jakiekolwiek części wspólne się kończą. Tak więc książka mogłaby mieć zupełnie inny tytuł a główna postać imię. Tylko wtedy nie zwracałaby już tak na siebie uwagi czytelników.

Czyta się bardzo szybko. Kolejne strony przeciekają między palcami. Przygody Alicji wciągają od pierwszej strony, kibicujemy jej walce z zombie oraz kiełkującemu związkowi z największym szkolnym przystojniakiem-zabijaką.

W tej powieści nie mamy do czynienia z klasycznymi zombie, zjadającymi mózgi. Te tutaj żywią się ludzkimi duszami. Aby z nimi walczyć trzeba oddzielić ducha od ciała. Dosyć ciekawa koncepcja, ale ja wolę chyba tradycyjne umarlaki, goniące za zawartością czaszki.

Czas z lekturą spędziłam miło, nie nudziłam się, lecz zrelaksowałam. Brakowało mi jednak większej ilości nawiązań do "Alicji w krainie czarów" a walka z zombie na poziomie duchowym wydawała mi się zbyt wydumana. Mogę z całą pewnością polecić tę książkę młodzieży, na pewno będziecie się przy niej dobrze bawić. Dla osób nieco starszych też się nada, jeśli tylko nie macie jakichś wysokich wymagań, czy oczekiwań, a chcecie się po prostu odprężyć przy niezobowiązującej powieści.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Harlequin.

A na zakończenie jeszcze pioseneczka, która mi się podczas czytania bardzo z książką skojarzyła:

Zmiana tytułu

Witam Was po dość długiej nieobecności. Ostatni miesiąc to była gonitwa. Latanie na zajęcia, nauka, spotkania z nowymi znajomymi... Wieczorami padałam, nie byłam w stanie nic czytać, ani tym bardziej dodawać postów na bloga. Powoli zaczynam jednak łapać rytm. W związku z tym, że na przyjemności przeznaczam dziennie niewiele minut, postanowiłam zmienić nazwę bloga na bardziej odpowiednią. Kradnę czas, kiedy czytam w czasie jedzenia lub przerwy w nauce na zrobienie herbaty, kiedy piszę recenzję na nudnym wykładzie, kiedy zaglądam do empika w drodze powrotnej z uniwersytetu by szybciutko obejrzeć nowości książkowe. Mam koszmarne zaległości z czytaniem i pisaniem. Usiłuję je nadrabiać, kiedy tylko mogę, ale nie jest lekko. Postanowiłam sobie jednak, że zrobię wszystko by nie porzucić bloga. Postaram się dodawać tu w miarę regularnie jakieś opinie i jak najwięcej czytać, kiedy tylko trafi się jakaś wolna chwila.

Tymczasem zapraszam Was do czytania recenzji "Alicji w krainie zombie", którą wstawię za chwilę, a która jest owocem dzisiejszego wykładu z chemii. Żegnam się już dziś z Wami i siadam do biochemii ;) Pozdrawiam!

poniedziałek, 21 października 2013

Garstka zapowiedzi i informacji

ZAPOWIEDZI KSIĄŻKOWE

Już 6 listopada nowa książka Reginy Brett, autorki bestsellera „Bóg nigdy nie mruga”. Jesienną premierę 50 nowych, niezwykłych felietonów docenią nie tylko czytelniczki poprzedniej książki autorki, która swoimi opowieściami potrafi zdziałać cuda – obudzić natchnienie i zainspirować do działania. W promocji książki będzie uczestniczyć sama Regina Brett, wieloletnia dziennikarka, doświadczona przez los uważna obserwatorka życia. Autorka odwiedzi nasz kraj w dniach od 12 do 18 listopada. Niedługo podamy miejsca spotkań z czytelnikami.
 Jesteś cudem” to przepiękne opowieści, które zamknięte w okładkach tworzą wiarygodny przewodnik pomagający dostrzec i docenić siłę zmian na lepsze. Wydawcą obu książek Reginy Brett w Polsce jest wydawnictwo Insignis.

  

Prawdziwa historia o porwaniu przez somalijskich piratów, bohaterstwie i przetrwaniu!

Jeśli pielęgnuje się strach, staje się on coraz silniejszy.
Jeśli pielęgnuje się wiarę, to ona zaczyna zwyciężać.
John Paul Jones

Richard Phillips – kapitan amerykańskiej marynarki handlowej, wymagający szef, kochający mąż Andrei, oddany ojciec Daniela i Mariah, w młodości taksówkarz i rozrabiaka, po latach bohater bez wahania ryzykujący własne życie, aby ochronić ludzi, za których czuł się odpowiedzialny.
Cały świat usłyszał o nim 8 kwietnia 2009 roku. Dla Phillipsa, kapitana kontenerowca Maersk Alabama, był to kolejny rutynowy dzień pracy – do czasu gdy na pokład statku wtargnęli uzbrojeni somalijscy piraci.
Nie spodziewali się ani oporu załogi, ani tego, że kapitan będzie wolał zostać zakładnikiem, niż narazić życie swoich ludzi. Pięciodniową niewolę Phillipsa zakończyła dopiero akcja komandosów Navy SEALs.


ZAPROSZENIA NA SPOTKANIA

Polskie Wydawnictwo Muzyczne zaprasza

24 października 2013 r. godz. 18:30
Księgarnia Muzyczna „Kurant” (Kraków, Rynek Główny 36)
Spotkanie z Beatą Bolesławską-Lewandowską – autorką książki zawierającej rozmowy na temat kompozytora H.M. Góreckiego „Henryk Mikołaj Górecki. Portret w pamięci”.

Tytułowy portret w pamięci powstał na podstawie 42 rozmów, które autorka przeprowadziła na temat Henryka Mikołaja Góreckiego od marca 2012 do marca 2013 roku. O bogatej osobowości kompozytora, jego działalności i twórczości z odmiennych perspektyw opowiedzieli m.in. członkowie rodziny, uczniowie, muzykolodzy, wykonawcy i promotorzy. Nie zabrakło również rozmówców zagranicznych z różnych ośrodków zainteresowania Henrykiem Mikołajem Góreckim (np. z Danii, Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych).

25 października 2013 r. godz. 18:30
Klub pod Jaszczurami (Kraków, Rynek Główny 8)
Prezentacja publikacji „Piosenki taneczne na głos i fortepian” - Witolda Lutosławskiego pseud. Derwid
W trakcie spotkania utwory kompozytora wykonają:
Marta Saciuk (sopran) oraz Konrad Mastyło (fortepian).

Będzie to świetna okazja do zapoznania się ze znakomitym dorobkiem utworów rozrywkowych autorstwa Witolda Lutosławskiego, a które w latach 50. i 60. ubiegłego stulecia  wykonywały gwiazdy estrady takie jak: Violetta Villas, Rena Rolska, Ludmiła Jakubczak, Mieczysław Fogg czy Kalina Jędrusik. Utwory te to przeważnie foxtroty, tanga, slowfoksy i walczyki, napisane do wierszy autorstwa Jerzego Millera, Tadeusza Urgacza, Artura Międzyrzeckiego i innych poetów.

środa, 9 października 2013

"Za horyzont" - premiera

Premiera „Za horyzont”, wyczekiwanej powieści Andrieja Diakowa, ukazującej się w ramach międzynarodowego projektu autorstwa Dmitrija Glukhovsky’ego Uniwersum Metra 2033.

Już dziś do księgarń trafia gorąco wyczekiwana książka Andrieja Diakowa „Za horyzont”. Wieńczy ona trylogię, na którą składają się także bardzo dobrze przyjęte przez czytelników powieści „Do światła” i „W mrok”.

„Za horyzont” to prawdziwa postapokaliptyczna odyseja! Taran, Gleb, Aurora, Gienadij, Migałycz, Bezbożnik i Indianin pokonując żywioły i liczne zagrożenia odbywają niemal niemożliwą podróż na kraj świata, by szukać nadziei dla zniszczonej Ziemi, nadziei dla resztek ludzkości.

Wydawnictwo Insignis zaprasza na pokład Maleństwa w fascynującą podróż za horyzont!

Polecamy czwarty, ostatni już fragment książki – także do odsłuchania w niezapomnianej interpretacji Krzysztofa Banaszyka.


poniedziałek, 7 października 2013

"CzarLa. Poszukiwacze" - Tony DiTerlizzi

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 09/2013
Cykl: CzarLa
Tom: 1
Ilość stron: 485

Jedenastoletnia Eva. Dziewięć całe swoje życie mieszkała w bunkrze pod ziemią razem z wychowującym ją robotem o imieniu Mat. Nigdy nie widziała innego człowieka ani nie wyszła na zewnątrz. Mat szkoli ją w kwestiach samoobrony, pierwszej pomocy i przetrwania, by kiedyś mogła opuścić swoje bezpieczne schronienie. Dziewczynka czeka z utęsknieniem aż to nastąpi. Pewnego wieczoru do ich domu włamuje się intruz, który chce dopaść Evę. Przy pomocy Mat udaje jej się uciec szybem wentylacyjnym i od teraz jest zdana tylko na siebie. Poznaje Tułaczowca – stworzenie przypominające nieco olbrzymią modliszkę i razem z nim udaje się w podróż w poszukiwaniu sobie podobnych istot.

Gdy dostałam książkę, jeszcze zanim ją otworzyłam, już wywołała uśmiech na mojej twarzy. Tak solidnie zrobiona z piękną okładką i tasiemką-zakładką, przywodzi na myśl prawdziwą księgę. A w środku... ilustracje! Cudne obrazki ukazujące świat Evy i istoty go zamieszkujące. Coś niesamowitego! Uwielbiam obrazki w książkach, zostało mi to z dzieciństwa, więc każdy z nich dokładnie oglądałam, analizowałam szczegóły. Co za przyjemność!

„CzarLa” to piękna opowieść o dorastaniu, przyjaźni, poszukiwaniu siebie i swoich korzeni. Opowiada też o przekraczaniu barier – porozumienia z innymi istotami, czy strachem przed światem zewnętrznym. Podobało mi się, że autor wczuł się w położenie Evy, nie stworzył dziecka z mózgiem dorosłego, lecz wiarygodną dziewczynkę, myślącą i zachowującą się stosownie do swojego wieku.

Wizja naszego świata zdominowanego przez powiększone i bardziej rozwinięte formy owadów, ptaków, ssaków oraz miksów wielu gatunków jest bardzo intrygująca. Pierwszy raz się z czymś takim zetknęłam i spodobało mi się, że tym razem to nie człowiek gra pierwsze skrzypce i dominuje nad wszystkimi stworzeniami, ale, że sam jest gatunkiem na wymarciu.

Eva została wyposażona w różne futurystyczne sprzęty, takie jak omnipod, mogący wyświetlać mapę, czy udzielać pierwszej pomocy, kurtizelkę dostosowującą się do temperatury otoczenia, czy tramposze, mierzące ilość przebytych kilometrów. Przyznam, że przydałyby mi się niektóre z tych funkcjonalnych i ułatwiających życie gadżetów.

Całą powieść pochłonęłam zaledwie w jeden dzień. Nie mogłam się oderwać od emocjonujących przygód Evy. Akcja urwała się w tak niespodziewanym momencie, że teraz z niecierpliwością wyczekuję kolejnej części i mam nadzieję, że pojawi się ona jak najszybciej. Drodzy czytelnicy, którzy swoje dzieciństwo macie już za sobą, nie dajcie się zwieść! To, że książka dedykowana jest osobom młodym, nie znaczy, że nie nadaje się także dla Was! Ja bawiłam się przy niej wspaniale i jestem pewna, że Wam także się spodoba.

 8/10


Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Znak. 

czwartek, 3 października 2013

"Żółte ptaki" pojawią się jako audiobook

Piotr Rogucki interpretuje „Żółte ptaki” Kevina Powersa

Miała już miejsce polska premiera powieści Kevina Powersa „Żółte ptaki”. W ślad za nią na rynek trafi audiobook. Interpretacji prozy Powersa podjął się Piotr Rogucki, lider zespołu Coma. Zainspirowany dziełem Powersa, Rogucki nie tylko nagrał tekst książki, ale postanowił stworzyć krótkie impresje muzyczne ilustrujące fabułę, które zostaną wykorzystane na audiobooku „Żółte ptaki” jako tło. Co więcej, lider Comy skomponował muzykę i wykonał motto powieści Powersa – tradycyjną piosenkę marszową „Żółty ptak”, której wymowa w zestawieniu z przesłaniem książki, staje się wstrząsająca.


Audiobook „Żółte ptaki” Kevina Powersa w interpretacji i z impresjami muzycznymi Piotra Roguckiego już niedługo na rynku. Niebawem zaprezentujemy jego fragmenty, a już teraz gorąco zachęcamy do lektury tej wyjątkowej książki, która zachwyciła recenzentów i krytyków, również w Polsce. Uznana przez wielu jako wybitne dzieło literatury wojennej książka Powersa jest jedną z najgłębszych, najbardziej przejmujących, a przy tym najpiękniejszych powieści swojego gatunku. „Żółte ptaki” Kevina Powersa swoją mocą przekazu obezwładniają i pozostawiają w głębokiej refleksji.

niedziela, 29 września 2013

[FILM] Diana

Reżyseria: Oliver Hirschbiegel
Data premiery: 09/2013
Czas trwania: 1 godz. 53 min.

Film przedstawia ostatnie dwa lata życia księżnej Diany, od czasu separacji z księciem Karolem a potem już po rozwodzie. Poznajemy tej sekretną miłość - kardiochirurga Hasnata Khana, o którym dopiero niedawno dowiedział się cały świat. Fabuła rzuca nowe światło na okoliczności tragicznej śmierci Diany. Na pierwszy plan wysuwa się jej relacja z paparazzi i tu film stawia bardzo dyskusyjną tezę, iż doskonale organizowała ona wszelkie ustawki, dzięki którym kreowano jej wizerunek w mediach. I jak to zwykle bywa w pewnym momencie sytuacja wymknęła się jej spod kontroli.

Dziwny ten film, na początku gdy wyszłam z kina byłam przekonana, że nie powinien w ogóle powstać, gdyż niszczy legendę "królowej ludzkich serc", w jaką obrosła księżna. Potem jednak pomyślałam, że z drugiej strony to dobrze. Produkcja przedstawiła Lady Di, jako dwulicową manipulatorkę, która doskonale wiedziała np. kiedy podejść do niewidomego starca, czy dać się sfotografować z jakimś dzieckiem bez nogi. Bez skrupułów bawiła się mężczyznami, najpierw Hasnatem, a potem Dodim. Była próżna, kochała przede wszystkim siebie i nie tolerowała odmowy.

Poza tym film ciągnął się jak flaki z olejem. Nie pokazywał żadnych na tyle ciekawych wydarzeń,by przykuć uwagę. Szczerze to myślałam, że nie wysiedzę do końca. Zostałam, bo miałam nadzieję zobaczyć wypadek, ale niestety takiej sceny nie przewidziano. Noami Watts nie pasowała mi na Dianę, może trochę z fryzury (jak dobrze ją uczesali), ale poza tym nie. A jeśli chodzi o Naveena Andrewsa w roli Hasnata, to aż żal mi było potrzeć, co się z moim ulubionym przystojniakiem z "Zagubionych" stało (wyznam szczerze, że na "Dianę" poszłam tylko dla niego).

Podsumowując jest to bardzo marny film, którego raczej nikomu nie polecam (a już na pewno nie idźcie na niego do kina, szkoda kasy!). Zabrakło mi fragmentów z dzieciństwa i młodości Diany, nie spodobała mi się kreacja aktorska, ani postępowanie bohaterów. Reszty dopełniły nuda i niewygodne fotele kinowe. Generalnie, choć wiedziałam, że krytycy zmiażdżyli to "dzieło" i nie ma się raczej czego specjalnego spodziewać, to i tak jestem rozczarowana. Mogłam iść na coś innego, a tak to tylko zmarnowałam ponad dwie godziny (licząc prawie trzydzieści minut reklam przed rozpoczęciem projekcji) i 16 złotych (całe szczęście, że jeszcze obowiązywał nieco obniżony cennik wakacyjny...).

Moja ocena:
3/10

piątek, 27 września 2013

O Piłsudskim, Dmowskim i zamachu majowym - Mariusz Wołos

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 05/2013
Ilość stron: 472

Połowa lat dwudziestych XX wieku była w Polsce bardzo trudnym okresem, pełnym chaosu, napięcia politycznego, gospodarczego, społecznego. Rzeczpospolita była krajem z ogromnymi problemami narodowościowymi. Ukraińcy, Żydzi, Niemcy nie pałali miłością do nowej ojczyzny a kraje sąsiednie czyhały na najmniejszą słabość Polski, o dobre sąsiedztwo było niełatwo.
Przewrót majowy był dla przedwojennej Polski największym kryzysem, stawiając ją na skraju wojny domowej a dzięki książce Mariusz Wołosa patrzymy na przejęcie władzy przez Józefa Piłsudskiego także z perspektywy moskiewskie i berlińskiej. Jeżeli interesujecie się chociaż trochę historią Polski to warto książkę przeczytać aby dowiedzieć się, co Sowieci myśleli o Polsce i jej przywódcach – odtajnienie archiwów dyplomacji sowieckiej daje taką możliwość. Dla mnie szczególnie interesujące były fragmenty w których cytowany jest Feliks Dzierżyński i jego spojrzenie na Rzeczpospolitą, o wolności i wielkości której w latach wczesnej młodości marzył.
Czytając książkę o tamtej Polsce nie przestawałam myśleć o obecnej i ogromnych podobieństwach, jakie ciągle nas dręczą. Chaos wewnątrz kraju jest ściśle powiązany z problemami gospodarczymi a im w Polsce gorzej tym coraz więcej oszołomów i błaznów wewnątrz i tym większe zainteresowanie i ingerencja z zewnątrz.

Pragnę zaznaczyć, że książka jest bardzo starannie wydana i z pewnością nie rozpadnie się podczas czytania. Polecam.

7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Księgarni Merlin.
Książkę możecie nabyć tutaj.

Błękitny zamek - Lucy Maud Montgomery

Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 09/2013
Ilość stron: 280

Valancy Stirling to dwudziestodziewięcioletnia stara panna, niezbyt urodziwa, nie mająca praktycznie żadnych perspektyw na małżeństwo. Od jakiegoś czasu niepokoją ją ataki bólów serca. Lekarz orzeka, że pożyje już tylko około roku. Dziewczyna od zawsze tłamszona przez rodzinę i traktowana jak małe dziecko, pod wpływem tej wiadomości, postanawia wreszcie zacząć żyć pełnią życia. Zatrudnia się jako gospodyni domowa wyklętego przez społeczeństwo starszego mężczyzny - pijaka i opiekuje się jego umierająca córką, znaną ze skandalu z nieślubnym dzieckiem. Mając za nic swoją reputację nawiązuje znajomość z wyrzutkiem Barneyem i zakochuje się w nim bez pamięci...
Ogromnie spodobała mi się postać Valancy. Dostrzegłam między nami pewne podobieństwa w charakterze i zapałałam do niej szczerą sympatią. Jej rozterki emocjonalne nieraz wywoływały wypieki na mojej twarzy, gorąco kibicowałam jej relacji z Barneyem (który też był niczego sobie). Cały czas w tyle głowy pozostawał u mnie strach o to, czy moja ulubienica zaraz nie umrze. Autorka nie oszczędziła mi momentów przerażenia, wzruszeń, czy nagłych wybuchów podekscytowania.
Pamiętam wrażenia, jakie towarzyszyły mi przy lekturze cudownej "Ani z Zielonego Wzgórza" i tym razem również niezwykle przeżywałam powieść Montgomery. Do tego stopnia, że gdy tylko dobrnęłam do ostatniej strony, miałam ochotę zacząć czytanie od początku.
Muszę również pochwalić mały format książki, dzięki któremu bez problemu mieści się ona w torebce i można ją zabrać wszędzie. To lubię :)
Krótko mówiąc - polecam, polecam i jeszcze raz polecam, zarówno młodym czytelnikom, jak i tym nieco starszym, chcącym przypomnieć sobie klimat lektur z dzieciństwa.


9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Egmont. 

środa, 25 września 2013

Książkowo oraz filmowo ("Sekrety kobiet złotnika" & "Piąta pora roku")

"Sekrety kobiet złotnika" - Jeanne Bourin

Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 06/2013
Ilość stron: 478

Zbliża się ślub najstarszej córki złotnika Szczepana Brunela. Rodzina szykuje się na to wielkie wydarzenie, nikt nie spodziewa, że stanie się ono początkiem serii nieszczęść i tragedii. Kuzyn pana młodego rozpala burzę namiętności w żonie złotnika, a sam zakochuje się w świeżo upieczonej mężatce. Usiłuje ją uwieść, pod siłą jego naporu dziewczyna stopniowo słabnie. Gdy ona i jej młodsza siostra zostają porwane, na jaw wychodzą jej prawdziwe uczucia i rozpoczyna się wieloletni romans, który zniszczy wszystko, co stanie mu na drodze...
Dawno nie czytałam tak dobrej powieści obyczajowej. Historia rozgrywa się w średniowieczu, wspaniale przedstawione są zwyczaje i codzienność ludzi tamtych czasów. Bohaterowie dają się porwać uczuciom i wichrom namiętności. Rzadziej myślą, częściej działają. To bardzo interesujący portret wieloosobowej rodziny, gdzie każdy ma jakieś swoje marzenia, plany na przyszłość, które potem zderzają się z bolesną rzeczywistością. Ciekawym doświadczeniem jest zobaczyć, jak los może odmienić każde zamiary, rzucić w zupełnie inne miejsce, niż chciało się być. To bardzo mądra powieść, ukazuje, że życie nie może być tylko cudowne lub nieszczęśliwe, lecz że jest mieszaniną tych dwóch rzeczy oraz że w każdej sytuacji należy szukać pozytywów, a także cierpliwie czekać, bo kiedyś na pewno fortuna się odmieni. 
Książka porywa od pierwszej strony. Ogromnie się cieszę, że miałam okazję się z nią zetknąć. Dołączyła do grona moich ulubionych powieści, na pewno za jakiś czas przeczytam ją jeszcze raz. Tymczasem gorąco polecam ją każdemu, kogo pasjonują emocje i życiowe zawirowania. Naprawdę warto!

10/10 - prawdziwy hit!


"Piąta pora roku"

Reżyseria: Jerzy Domaradzki
Data premiery: 12/2012
Czas trwania: 1 godz. 36 min.

Po śmierci ukochanego Barbara chce udać się nad morze, gdzie się poznali, by jeszcze raz przeżyć te cudowne chwile we wspomnieniach i na zawsze się z nim pożegnać. Wynajmuje kierowcę - Wiktora i razem udają się w podróż. Nie przebiega ona zbyt gładko, podczas jazdy dają o sobie znać różnice w charakterze i podejściu do życia. Nie obywa się też bez przykrych przygód, które doprowadzają do kolejnych sprzeczek. Wkrótce jednak nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Czy przerodzi się ona w coś więcej?
W filmie udział wzięli bardzo dobrzy aktorzy między innymi Marian Dziędziel, moja ulubiona Ewa Wiśniewska i Andrzej Grabowski. Role odegrane są świetnie. Mam wrażenie, że ta trójka dała z siebie więcej niż przewidziano w scenariuszu. Mimo to film jest dosyć nudny, jest parę zabawnych gagów, ale generalnie cała ta podróż dłuży się niemiłosiernie. Jadą, jadą i jadą i dojechać nie mogą... Choć fabularnie to i tak jedna z lepszych polskich produkcji ostatnich lat. Pokazuje, że nigdy nie jest za późno na miłość i że trzeba po prostu dać szansę uczuciu. Na pewno warto obejrzeć, choć bez specjalnej straty dla przebiegu wydarzeń, można przy tym skupić się też na przykład na szydełkowaniu, czy innej robótce, lub też wyjść na chwilę i zrobić sobie kolację. Dobry na popołudnie po pracy, gdy się jest padniętym i nie ma ochoty wytężać mózgownicy. 

6/10

Za możliwość przeczytania książki i obejrzenia filmu dziękuję serdecznie Księgarni Merlin. 
Tutaj możecie nabyć:

czwartek, 19 września 2013

Prawda - Michael Palin

Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 06/2013
Ilość stron: 336


Keith Mabbut, eks-dziennikarz, marzący o karierze pisarza, otrzymuje pewnego dnia zlecenie na napisanie biografii żywej legendy wśród ekologów i bojowników o naturalne środowisko - Hamisha Melvilla. Zlecenie jest bardzo dobrze opłacane, wydaje się być bez żadnych haczyków, ani ukrytych klauzul. Keith zastanawia się, czemu to właśnie jego wybrano do tego zadania, wprawdzie coś tam kiedyś osiągnął, ale potem już nigdy nie powtórzył tego sukcesu i od lat utrzymywał się z błahych tekstów na zlecenie. Hojna oferta bierze jednak górę nad rozsądkiem i wkrótce Mabbut wyrusza do Indii, by poznać Hamisha i na podstawie wywiadów i obserwacji stworzyć o nim książkę.

Muszę powieść pochwalić za bardzo ciekawe opisy życia podrzędnego pisarzyny w wielkim mieście, jego próby związania końca z końcem a także fragmenty o osobistych rozterkach - rozstaniu z wieloletnią partnerką Krystyną (polką!), a także trudnościach z utrzymaniem kontaktu z dorosłymi dziećmi. Tutaj autor stworzył interesujący obraz mężczyzny w średnim wieku, który stoi na życiowym zakręcie i nie wie, co ma dalej ze sobą począć. Wtedy jak z nieba spada mu intratne zlecenie, nie dość, że z wielkim wynagrodzeniem, które pozwoliłoby mu spłacić długi, to jeszcze w jego guście. No nie oszukujmy się... takie rzeczy się zdarzają!

Nasz bohater wyrusza do Indii w podróż, która odmieni jego życie. No właśnie... Jak dla mnie coś mało przełomowa jest ta wycieczka. Gdybym ja odbywała taką samą, na pewno nie wpłynęła by ona na mnie na tyle by choć myśleć o porzuceniu dotychczasowego życia i poświęceniu się walce z środowisko. Ale na Mabutta, który zobaczył kilka biednych wiosek i wyniszczających je korporacji, to wszystko działa uderzająco i przekonuje do diametralnej zmiany.

No i jeszcze Hamish. Naprawdę chciałabym wierzyć, że na świecie są ludzie gotowi pomóc bezinteresownie innym, dający z siebie wszystko, nie oczekując nic w zamian. No ale cóż, wyrosłam już z bajek, więc od początku coś mi w tej postaci nie pasowało. Koniec pokazał, że niestety miałam rację...

W moim przypadku powieść nie skłoniła do jakichś głębszych refleksji, wbrew temu, co sugerowałby intrygujący tytuł, tekst zawarty na okładce, czy opis. Była to ot taka sobie zwykła opowiastka na wolny wieczór, czasem zabawna, a niekiedy nieco nudnawa i bez potrzeby przedłużająca się. Nie polecam, ale też  nie zniechęcam, chcecie to przeczytajcie i przekonajcie się sami, może na Was zrobi większe wrażenie.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie AIM Media.

wtorek, 10 września 2013

Szpiedzy na Bałkanach - Alan Furst

Recenzja bierze udział w konkursie dla syndykalistów.

Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 07/2013
Ilość stron: 344


Wojna w Grecji nadchodzi coraz szybciej. Pracownik tajnej komórki policyjnej Costa Zannis wie o tym najlepiej. Angażuje się w utworzenie trasy przerzutowej zbiegłych żydowskich uciekinierów z Niemiec do Turcji. Przedsięwzięcie nie jest łatwe. Należy postarać się o fundusze do opłacania celników, a także ludzi, którzy będą eskortować uciekinierów z miejsca na miejsce. Najtrudniejsze jest zdobycie wiz do Turcji. Aby to osiągnąć Zannis będzie musiał wykorzystać wszystkie swoje kontakty...

Choć opisałam treść fabuły pod kątem tras przerzutowych, nie koncentruje się ona tylko na nich. Tak naprawdę powieść zaczyna się od zagadkowego morderstwa, potem ukazuje życie w wojsku, następnie organizowanie ucieczek Żydów i tajne misje szpiegowskie oraz dyplomatyczne. W gruncie rzeczy przedstawia kilka niezupełnie spójnych ze sobą wydarzeń, które nie splatają się razem w sensowny koniec. To trochę tak, jakby autor miał wiele pomysłów i chciał jak najwięcej z nich zawrzeć w swojej książce, przez co wszystkie wydają się jakby niedopracowane, braknie im szczegółów. Już same trasy przerzutowe to ciekawy motyw, z chęcią czytałabym tylko o nich, bez reszty niepotrzebnych pobocznych wątków. Uwierzycie, że pisarz-zdolniacha wcisnął jeszcze do tej cienkiej książki dwa romanse?!

Costa Zannis jest takim bohaterem, o przygodach którego można by stworzyć kilkutomowy cykl powieści detektywistyczno-kryminalnych. Przystojny, charyzmatyczny, inteligentny - no normalnie tajny agent z krwi i kości.

Powieść, jak na historię osadzoną w czasach II Wojny Światowej, jest mało tragiczna. Cały czas czekałam na jakieś niepowodzenie, czy też na to, że bohaterowie zdadzą sobie wreszcie sprawę z tego, że jest wojna i przestaną żyć tak jak dawniej, chodzić do restauracji czy na imprezy, a tu w zasadzie do samego końca pełen luzik. I w sumie oprócz chwili stresu na przedostatniej stronie dalej też wszystko toczy się gładko. Za słodkie to zakończenie, oj za słodkie, zupełnie odrealnione...

Generalnie powieść miała duży potencjał, trasy przerzutowe były naprawdę świetnym pomysłem, tyle że w wykonaniu coś nie zatrybiło. Wielka szkoda.

Moja ocena:
5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Sonia Draga.

Baza recenzji Syndykatu ZwB

niedziela, 8 września 2013

Papieżyca Joanna - Donna Woolfolk Cross

Wydawnictwo: Książnica
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 432

Każdy z nas ma jakieś marzenia. Jedni pragną bogactwa, podróży, sławy, inni szczęśliwej rodziny, stabilizacji zawodowej itd... Niektóre z marzeń łatwo spełnić, a nad innymi trzeba się napracować i liczyć się z tym, że nie zawsze osiągniemy upragniony cel. Żeby podążać za marzeniem trzeba mieć siłę i odwagę. Nie dać się pokonać przeciwnościom losu czy konwenansom.

Taką siłę ma w sobie Joanna, młoda córka angielskiego kanonika, która od życia pragnie czegoś więcej niż tylko szybkiego zamążpójścia, bandy dzieci i ciężkiej pracy na gospodarstwie. Marzy o tym by się uczyć, czego surowo zabrania jej ojciec, gdyż jest to niezgodne z naturą kobiet. Joanna jednak dopina swego najpierw, namawiając starszego brata by nauczył ją czytać i pisać, potem robiąc wrażenie na wędrownym uczonym. Nadchodzi jednak czas, gdy nie ma już nikogo, kto mógłby przekazać jej nową wiedzę i aby móc dalej poznawać świat musi podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu, która na zawsze odmieni jej dalszy los...

Legenda głosi, że naprawdę istniała kobieta, której udało się oszukać kościelnych dostojników w kwestii swojej płci i zostać papieżem. Tyle, że gdy prawda wyszła na jaw, jej pontyfikat wymazano ze wszystkich dokumentów. A historycy po dziś dzień dzielą się na tych, którzy uważają, że papież Joanna istniała i tych, którzy dowodzą, że to tylko wyssana z palca bujda. Także jak było naprawdę trudno dociec, co jednak nie wpływa na fakt, że autorka skrzętnie pozbierała wszelkie dostępne skrawki informacji i stworzyła z nich (nieco naginając dla swoich potrzeb fakty) interesującą i emocjonującą książkę.

Zbeletryzowane dzieje Joanny zaczynają się od jej urodzenia, opowiadają o trudach dzieciństwa i młodości, potrzebie wiedzy i pogoni za nią. O życiu w średniowieczu czyta się bardzo przyjemnie, gdyż można się zapoznać z wieloma przykładami codziennej pracy, obowiązków, zwyczajów i tradycji tamtego okresu. Pikanterii dodaje kiełkujący związek Joanny, który nie może przetrwać, jest wbrew wszelkim konwenansom i zasadom społecznym. Niestety, gdy bohaterka przybywa do Rzymu, zaczyna się robić nieco nudniej, te ostatnie 150 stron, czytałam w tydzień, a wcześniejsze 250 w jeden dzień. Jakoś bardziej ciekawiły mnie jej zmagania z przeciwnościami losu, a nie gdy wszystko szło jej jak po maśle...

Mam zastrzeżenia co do tytułu, nie rozumiem po co użyto żeńskiej formy, skoro w powieści znajdziemy tylko zwrot "papież Joanna". I moim zdaniem tak wyglądałby lepiej na okładce.

Podsumowując, "Papieżyca Joanna" to zajmująca powieść historyczna, którą czyta się ekscytująco z myślą, że być może choć część wydarzeń w niej zawartych pokrywa się z prawdą. Niestety przy końcu jej poziom trochę spada, ale chęć poznania finału pcha dalej do czytania. Polecam miłośnikom ciekawostek historycznych, a także tym, którzy mają ochotę na powieść o kobiecie przełamującej bariery i stereotypy.

6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

poniedziałek, 2 września 2013

Żółte ptaki (zapowiedź)

Głośne „Żółte ptaki” już 25 września w Polsce!

Już 25 września będzie miała miejsce polska premiera debiutanckiej i obsypanej licznymi wyróżnieniami powieści Kevina Powersa pt. „Żółte ptaki”. Książka Powersa to niezwykle intensywna emocjonalnie i do głębi poruszająca historia młodego amerykańskiego szeregowca, Johna Bartle'a. Jeszcze przed misją wojskową w Iraku, podczas szkolenia w Stanach, nieopatrznie obiecał matce swojego plutonowego kolegi, Murpha, że przywiezie jej syna całego i zdrowego do domu. Teraz, po powrocie z misji, Bartle bezskutecznie próbuje dojść do siebie, mierząc się z niedawną przeszłością i usiłując nadać sens swojemu życiu.

Powieść Powersa, która śmiało i efektownie zderza piękno poetyckiego języka z wstrząsającymi opisami działań wojskowych w Iraku, to zdaniem wielu krytyków arcydzieło literatury wojennej. Przejmująca narracja, która przenosi czytelnika z irackiego miasta Al Tafar, przez bazę wojskową w niemieckim Kaiserlautern, aż po górzyste tereny Wirginii, wzrusza i aż po ostatnie strony książki trzyma w napięciu. Odkrywana w migawkach retrospekcji przerażająca tajemnica, ciąży nad fabułą niczym duszna, ciemna chmura, by rozwiązując się, pozostawić czytelnika w osłupieniu i smutku.

„Żółte ptaki” to książka wybitna. Została nagrodzona dwiema prestiżowymi nagrodami (Debiut Roku 2012 według „Guardiana” oraz Nagrodą Fundacji Hemingwaya i PEN Clubu) oraz wieloma innymi wyróżnieniami (była m.in. finalistką plebiscytu National Book Award). Zebrała mnóstwo entuzjastycznych recenzji, zachwycając krytyków niesamowitym stylem i przejmującym realizmem: świata przedstawionego, postaci i fabuły. Intensywna proza Kevina Powersa – pisarza, poety, a wcześniej strzelca karabinu maszynowego podczas misji wojskowych w Iraku – to pochłaniające bez reszty studium wielu relacji (matka-syn żołnierz, szeregowiec-dowódca) i dewastującego wpływu wojny toczonej poza granicami kraju na pozostające w nim rodziny i bliskich.

Więcej o książce na stronie wydawnictwa: KLIK

Podsumowanie sierpnia

Witam Was po długiej nieobecności! Niestety całkowicie wysiadł mi internet i nie mogłam nic publikować. Nie znaczy to jednak, że nie czytałam książek, z kilkoma się zapoznałam, choć przyznam, że sierpień nie należy do szczególnie aktywnych pod tym względem miesięcy.
Bardziej pochłonęła mnie moja druga pasja - haftowanie, kiedy tylko miałam trochę wolnego czasu siadałam do tamborka. Po książkę sięgałam raczej wieczorami, kiedy nie było już dziennego światła do pracy z nitkami. Tak więc przeczytałam cztery powieści:

1. Wielki Północny Ocean. Bóg - Katarzyna Szelenbaum
2. Szpiedzy na Bałkanach - Alan Furst
3. Prawda - Michael Palin
4. Papieżyca Joanna - Donna Woolfolk Cross

Co daje łącznie 1483 strony, czyli około 48 stron dziennie i 10,6 cm.

W tym miesiącu zamierzam się poprawić, bo w październiku już koniec laby, zaczynam studia i nie będzie zbyt wiele czasu na czytanie. A zaległości recenzenckich mam od groma! Aż się boję, że nie zdążę ze wszystkim, więc każdą wolną chwilę zamierzam wykorzystać na czytanie.

Mam kilka zaległych tekstów do napisania, jeden już zaczęty, także na pewno jutro uraczę Was jakąś recenzją. W najbliższych dniach nadrobię też zaległości w wizytach na Waszych blogach :)

Pozdrawiam!

piątek, 23 sierpnia 2013

"Takie buty z cholewami" - Szewach Weiss, "Nie ma jednej Rosji" - Barbara Włodarczyk

"Takie buty z cholewami" - Szewach Weiss

Wydawnictwo: M
Rok wydania: 2012

Ilość stron: 237


Lato sprzyja poważnym lekturom. Takim, które stają się kanwą do refleksji nad światem i prawami, które nim rządzą. Znakomitą książką, zmuszającą do myślenia jest wywiad-rzeka, jaki przeprowadziła Anna Jarmusiewicz z Szewachem Weissem. Jeżeli w minimalnym chociaż zakresie interesuje Cię kultura żydowska, doskonale znasz tę osobę. To były ambasador Izraela w Polsce, polityk i działacz społeczny. Z Polski rodem. Prawdziwy przyjaciel naszej ojczyzny. Prawdziwy, bo jego życie przedstawia jak w kalejdoskopie ogrom tego wszystkiego, co przyszło Żydom z naszego kraju znieść. Począwszy od wojny, holokaustu i późniejszych trudnych lat. Szewach Weiss ma tego świadomość. Zna rachunki krzywd, wzajemnych uprzedzeń i przejawy stereotypowego myślenia, które dzieli oba narody. Ale przejawia wolę przyjaźni i czynienia dobra ponad wszelkie uprzedzenia. Jest w tym pewna doza realizmu, wszak tak naprawdę budować można jedynie po dokonaniu obrachunku sumienia i wyznaniu sobie dręczących krzywd.
Biorąc jednakże pod uwagę opór w tym względzie, należy też ocenić taką postawę jako ciągle idealistyczną. 
Wszystkich lubiących kulturę Żydowską, ten specyficzny klejnot dawnych miasteczek, sklepików i mgieł, którego już nie ma, zapraszam do lektury tej części książki, która poświęcona jest minionemu światu. Szewach Weiss wychowywał się w wielokulturowej Galicji. Jego bogata wiedza i błyskotliwość wypowiedzi znakomicie uzupełniają się w barwnej opowieści o czasach, ale przede wszystkim o ludziach. 
Bo jedno jest pewne - Szewach Weiss kocha ludzi, odnosi się we wspaniały sposób do naszego narodu, stara się zrozumieć mechanizmy społeczne, które prowadziły i prowadzą czasem do sytuacji nazwijmy to "trudnych" we wzajemnych relacjach. 
Wywiad jest przeprowadzony bardzo ciekawie. Ma szeroki zakres tematyczny. Zainteresowani historią współczesną poczytają także na temat dzisiejszego Izraela. Naprawdę inspirujące. Polecam.
10/10


„Nie ma jednej Rosji” – Barbara Włodarczyk

Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 352


Kontynuując wątek lektur trudnych, sięgnęłam po reportaż Barbary Włodarczyk „Nie ma jednej Rosji”. Autorka jest uznaną dziennikarką telewizyjną. W latach 2004-2009 była korespondentką TVP w Rosji. Już z pierwszych stron jest jasne, że autorka starała się przeniknąć świat rosyjski, poznać go od podszewki. W siedemnastu reportażach – opowieściach przedstawione zostały obrazki z życia ludzi z różnych stron tego wielokulturowego kraju i różnych sfer. W tej lekturze nie ma polityki. Jest człowieczy los. Od bogactwa, przepychu, ociekających złotem „nowych Ruskich”, do biedy prowincji. Nic nie jest w tych reportażach jednoznaczne. Jako rasowy dziennikarz autorka nie ocenia. Przedstawia ludzi, bo każdy ma swoją historię. Znakomite jest to, że Barbara Włodarczyk ma niesamowitą zdolność nawiązywania kontaktów. Budzi zaufanie każdego rozmówcy, mobilizując tym samym do szczerej rozmowy. Umie nawiązać serdeczny kontakt z miliarderem i bezdomnym. Dlatego reportaże te tchną autentyzmem.  
8/10

Za możliwość przeczytania książek dziękuję serdecznie Księgarni Merlin. 
Chętnych do zakupu książek zapraszam:

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Wielki Północny Ocean. Bóg - Katarzyna Szelenbaum


Wydawnictwo: G+J
Rok wydania: 2013
Seria: Wielki Północny Ocean
Tom: 3
Ilość stron: 378


Po raz trzeci mogłam spotkać się z bohaterami cyklu "Wielki Północny Ocean". Rozstanie Rina i porucznika zbliża się nieuchronnie. Chłopak z tego powodu chodzi jak struty, nie może zrozumieć, co zrobił źle, dlaczego zwierzchnik chce go odesłać. Podczas jednej z wypraw dochodzi do dramatycznego wypadku, który zmieni cały świat postaci, sprawi, że nic już nie będzie takie jak dawniej...

Jak i poprzednie części "Boga" przeczytałam nawet nie wiem kiedy, pomiędzy jedną a drugą książką, przez noc. Wywarł na mnie ogromne wrażenie. W pewnym momencie aż przecierałam oczy za zdumienia, a ręce, w których trzymałam powieść, drżały mi z emocji. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to najlepszy cykl fantasy, jaki zdarzyło mi się czytać w całym moim życiu. Na ostatnie dwa tomy czekam z niecierpliwością, bo po tym wiem już na pewno, że nic nie potoczy się tak jak mi się do tej pory wydawało.

Jestem ciekawa jakiej tematyki dotykać będą kolejne książki pani Szelenbaum, gdy już zakończy serię. Autorka ma wielki talent, a we mnie wierną fankę. Z pewnością przeczytam wszystko, co jeszcze wyda.

Cóż, z ręką na sercu polecam "Boga", jak i poprzednie części. Śmiem twierdzić, że każdy znajdzie w nich coś dla siebie.

9/10

sobota, 17 sierpnia 2013

Wieczorem przyjdź na Zocalo - Michał Głombiowski

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 358

Kogo z was nie nęcą podróże do odległych egzotycznych krain? Pełnych zapierających dech w piersiach widoków, zabytków, nieznanej kultury i cudownych opowieści...

Autor książki relacjonuje nam swoją podróż po Meksyku, Gwatemali, Salwadorze i  Hondurasie. Zwiedził słynne miasto Majów Chitzen Itza, pływał po rzekach w poszukiwaniu flamingów, uczestniczył w wieczornych tańcach w sercach wielu miasteczek - placach zwanych Zocalo.

Uwielbiam historie o podróżach do innych krajów, których sama pewnie nigdy nie będę miała okazji odwiedzić. Dzięki tak zwanym powieściom podróżniczym mogę wiele się o nich dowiedzieć. Nie inaczej było z "Wieczorem przyjdź na Zocalo", dzięki której poznałam nieco bliżej dzieje starożytnej cywilizacji Majów oraz teraźniejsze zwyczaje i tradycje mieszkańców Meksyku i okolic. W książce czegoś mi jednak brakowało. Na początku nie potrafiłam sobie tego do końca uzmysłowić, ale po przemyśleniach odkryłam, że tym czymś jest... humor oraz opisy przemyśleń i przeżyć wewnętrznych bohatera. Powieść jak dla mnie jest z lekka przyciężka, brak w niej jakiś zabawnych anegdot czy ironii. Przyzwyczaiłam się do literatury podróżniczej w stylu Wojciecha Cejrowskiego (przeczytałam sporo jego dzieł) i chyba dlatego "Wieczorem..." wydała mi się zbyt sucha, momentami nawet jak książka naukowa lub też historyczna.

Dla miłośników podróży ta powieść jest bezcenna, zawiera mnóstwo ciekawych informacji, które naprawdę warto znać. Jest jednak pisana bez szczególnych emocji, bardziej na bazie suchych faktów, niż przeżyć z nimi związanych. Także, co kto lubi, przeczytać na pewno warto.

6/10

30-DAY Book Challenge - dzień 4,5,6

Trochę się zapuściłam z moim wyzwaniem, ale mam dobre usprawiedliwienie - zbyt słaby internet, by cokolwiek publikować na blogu. Teraz już bez zbędnej zwłoki przedstawiam kolejne dni:

Dzień 4 - ulubiona książka z ulubionej serii
Tutaj króluje Harry Potter, moje najukochańsze tomy to "Więzień Azkabanu" i "Zakon Feniksa", czytałam je po kilka razy i dotąd z radością wracam do ich filmowych wersji.

Dzień 5 - książka, która sprawia, że czujesz się szczęśliwa
Trudne zadanie, chyba nie ma takiej jednej konkretnej książki, do której nieustanie bym wracała np. w trudnych chwilach po pociechę. Jak mam chandrę, wolę posłuchać muzyki, uspokaja mnie lepiej niż czytanie.

Dzień 6 - książka, która sprawia, że jesteś smutna
Generalnie w kiepski nastrój wprawia mnie seria o Harrym Potterze, dawniej czytana, a teraz oglądana, ponieważ przypomina mi czasy, kiedy byłam mała i czytałam ją z wypiekami, cudowne czasy dzieciństwa, które już się nie wrócą, z drugiej jednak strony cykl ma dla mnie tak silne znaczenie, że choć wiem, że będę potem chodziła jak struta, nie mogę się powstrzymać przed powracaniem do niego co jakiś czas.

Czyli znów, tak jak i w poprzednich dniach praktycznie wszędzie dałam Harrego, tak jakbym tylko jego czytała... W gruncie rzeczy to zadziwiające, że nic jak dotąd nie poruszyło mnie bardziej niż on.

Informacyjnie

Postanowiłam zmienić nieco formę pisania recenzji, mianowicie od dziś będą one miały bardziej skondensowaną, krótszą formę. Jest to związane z małą ilością czasu, którą na mogę poświęcić blogowaniu, a z biegiem dni będzie go jeszcze mniej, gdyż od października zaczynam wymarzone studia - UMB, kierunek lekarski. Już teraz jestem bardzo zabiegana - szukanie mieszkania, kupowanie książek, wyjazdy do Białegostoku w celu poznania miasta, a docelowo gdy już się tam przeniosę i zacznę uczyć, będzie jeszcze trudniej o chwilę wytchnienia. W planach mam sprowadzenie postów do czegoś, co już wcześniej testowałam - kliknijcie po PRZYKŁAD. Osobiście jestem zdania, że krótsze recenzje lepiej trafiają do czytelnika, bo w natłoku tekstów i informacji i tak nie jesteśmy w stanie wszystkiego przeczytać.

Co o tym sądzicie? Podoba Wam się krótsza forma, czy wolicie długaśne recenzje?
Proszę o odpowiedź, to pomoże mi w dalszym prowadzeniu bloga :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Uwaga!

Wszystkie teksty zawarte na niniejszym blogu chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.