piątek, 23 sierpnia 2013

"Takie buty z cholewami" - Szewach Weiss, "Nie ma jednej Rosji" - Barbara Włodarczyk

"Takie buty z cholewami" - Szewach Weiss

Wydawnictwo: M
Rok wydania: 2012

Ilość stron: 237


Lato sprzyja poważnym lekturom. Takim, które stają się kanwą do refleksji nad światem i prawami, które nim rządzą. Znakomitą książką, zmuszającą do myślenia jest wywiad-rzeka, jaki przeprowadziła Anna Jarmusiewicz z Szewachem Weissem. Jeżeli w minimalnym chociaż zakresie interesuje Cię kultura żydowska, doskonale znasz tę osobę. To były ambasador Izraela w Polsce, polityk i działacz społeczny. Z Polski rodem. Prawdziwy przyjaciel naszej ojczyzny. Prawdziwy, bo jego życie przedstawia jak w kalejdoskopie ogrom tego wszystkiego, co przyszło Żydom z naszego kraju znieść. Począwszy od wojny, holokaustu i późniejszych trudnych lat. Szewach Weiss ma tego świadomość. Zna rachunki krzywd, wzajemnych uprzedzeń i przejawy stereotypowego myślenia, które dzieli oba narody. Ale przejawia wolę przyjaźni i czynienia dobra ponad wszelkie uprzedzenia. Jest w tym pewna doza realizmu, wszak tak naprawdę budować można jedynie po dokonaniu obrachunku sumienia i wyznaniu sobie dręczących krzywd.
Biorąc jednakże pod uwagę opór w tym względzie, należy też ocenić taką postawę jako ciągle idealistyczną. 
Wszystkich lubiących kulturę Żydowską, ten specyficzny klejnot dawnych miasteczek, sklepików i mgieł, którego już nie ma, zapraszam do lektury tej części książki, która poświęcona jest minionemu światu. Szewach Weiss wychowywał się w wielokulturowej Galicji. Jego bogata wiedza i błyskotliwość wypowiedzi znakomicie uzupełniają się w barwnej opowieści o czasach, ale przede wszystkim o ludziach. 
Bo jedno jest pewne - Szewach Weiss kocha ludzi, odnosi się we wspaniały sposób do naszego narodu, stara się zrozumieć mechanizmy społeczne, które prowadziły i prowadzą czasem do sytuacji nazwijmy to "trudnych" we wzajemnych relacjach. 
Wywiad jest przeprowadzony bardzo ciekawie. Ma szeroki zakres tematyczny. Zainteresowani historią współczesną poczytają także na temat dzisiejszego Izraela. Naprawdę inspirujące. Polecam.
10/10


„Nie ma jednej Rosji” – Barbara Włodarczyk

Wydawnictwo: Literackie
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 352


Kontynuując wątek lektur trudnych, sięgnęłam po reportaż Barbary Włodarczyk „Nie ma jednej Rosji”. Autorka jest uznaną dziennikarką telewizyjną. W latach 2004-2009 była korespondentką TVP w Rosji. Już z pierwszych stron jest jasne, że autorka starała się przeniknąć świat rosyjski, poznać go od podszewki. W siedemnastu reportażach – opowieściach przedstawione zostały obrazki z życia ludzi z różnych stron tego wielokulturowego kraju i różnych sfer. W tej lekturze nie ma polityki. Jest człowieczy los. Od bogactwa, przepychu, ociekających złotem „nowych Ruskich”, do biedy prowincji. Nic nie jest w tych reportażach jednoznaczne. Jako rasowy dziennikarz autorka nie ocenia. Przedstawia ludzi, bo każdy ma swoją historię. Znakomite jest to, że Barbara Włodarczyk ma niesamowitą zdolność nawiązywania kontaktów. Budzi zaufanie każdego rozmówcy, mobilizując tym samym do szczerej rozmowy. Umie nawiązać serdeczny kontakt z miliarderem i bezdomnym. Dlatego reportaże te tchną autentyzmem.  
8/10

Za możliwość przeczytania książek dziękuję serdecznie Księgarni Merlin. 
Chętnych do zakupu książek zapraszam:

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Wielki Północny Ocean. Bóg - Katarzyna Szelenbaum


Wydawnictwo: G+J
Rok wydania: 2013
Seria: Wielki Północny Ocean
Tom: 3
Ilość stron: 378


Po raz trzeci mogłam spotkać się z bohaterami cyklu "Wielki Północny Ocean". Rozstanie Rina i porucznika zbliża się nieuchronnie. Chłopak z tego powodu chodzi jak struty, nie może zrozumieć, co zrobił źle, dlaczego zwierzchnik chce go odesłać. Podczas jednej z wypraw dochodzi do dramatycznego wypadku, który zmieni cały świat postaci, sprawi, że nic już nie będzie takie jak dawniej...

Jak i poprzednie części "Boga" przeczytałam nawet nie wiem kiedy, pomiędzy jedną a drugą książką, przez noc. Wywarł na mnie ogromne wrażenie. W pewnym momencie aż przecierałam oczy za zdumienia, a ręce, w których trzymałam powieść, drżały mi z emocji. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to najlepszy cykl fantasy, jaki zdarzyło mi się czytać w całym moim życiu. Na ostatnie dwa tomy czekam z niecierpliwością, bo po tym wiem już na pewno, że nic nie potoczy się tak jak mi się do tej pory wydawało.

Jestem ciekawa jakiej tematyki dotykać będą kolejne książki pani Szelenbaum, gdy już zakończy serię. Autorka ma wielki talent, a we mnie wierną fankę. Z pewnością przeczytam wszystko, co jeszcze wyda.

Cóż, z ręką na sercu polecam "Boga", jak i poprzednie części. Śmiem twierdzić, że każdy znajdzie w nich coś dla siebie.

9/10

sobota, 17 sierpnia 2013

Wieczorem przyjdź na Zocalo - Michał Głombiowski

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 358

Kogo z was nie nęcą podróże do odległych egzotycznych krain? Pełnych zapierających dech w piersiach widoków, zabytków, nieznanej kultury i cudownych opowieści...

Autor książki relacjonuje nam swoją podróż po Meksyku, Gwatemali, Salwadorze i  Hondurasie. Zwiedził słynne miasto Majów Chitzen Itza, pływał po rzekach w poszukiwaniu flamingów, uczestniczył w wieczornych tańcach w sercach wielu miasteczek - placach zwanych Zocalo.

Uwielbiam historie o podróżach do innych krajów, których sama pewnie nigdy nie będę miała okazji odwiedzić. Dzięki tak zwanym powieściom podróżniczym mogę wiele się o nich dowiedzieć. Nie inaczej było z "Wieczorem przyjdź na Zocalo", dzięki której poznałam nieco bliżej dzieje starożytnej cywilizacji Majów oraz teraźniejsze zwyczaje i tradycje mieszkańców Meksyku i okolic. W książce czegoś mi jednak brakowało. Na początku nie potrafiłam sobie tego do końca uzmysłowić, ale po przemyśleniach odkryłam, że tym czymś jest... humor oraz opisy przemyśleń i przeżyć wewnętrznych bohatera. Powieść jak dla mnie jest z lekka przyciężka, brak w niej jakiś zabawnych anegdot czy ironii. Przyzwyczaiłam się do literatury podróżniczej w stylu Wojciecha Cejrowskiego (przeczytałam sporo jego dzieł) i chyba dlatego "Wieczorem..." wydała mi się zbyt sucha, momentami nawet jak książka naukowa lub też historyczna.

Dla miłośników podróży ta powieść jest bezcenna, zawiera mnóstwo ciekawych informacji, które naprawdę warto znać. Jest jednak pisana bez szczególnych emocji, bardziej na bazie suchych faktów, niż przeżyć z nimi związanych. Także, co kto lubi, przeczytać na pewno warto.

6/10

30-DAY Book Challenge - dzień 4,5,6

Trochę się zapuściłam z moim wyzwaniem, ale mam dobre usprawiedliwienie - zbyt słaby internet, by cokolwiek publikować na blogu. Teraz już bez zbędnej zwłoki przedstawiam kolejne dni:

Dzień 4 - ulubiona książka z ulubionej serii
Tutaj króluje Harry Potter, moje najukochańsze tomy to "Więzień Azkabanu" i "Zakon Feniksa", czytałam je po kilka razy i dotąd z radością wracam do ich filmowych wersji.

Dzień 5 - książka, która sprawia, że czujesz się szczęśliwa
Trudne zadanie, chyba nie ma takiej jednej konkretnej książki, do której nieustanie bym wracała np. w trudnych chwilach po pociechę. Jak mam chandrę, wolę posłuchać muzyki, uspokaja mnie lepiej niż czytanie.

Dzień 6 - książka, która sprawia, że jesteś smutna
Generalnie w kiepski nastrój wprawia mnie seria o Harrym Potterze, dawniej czytana, a teraz oglądana, ponieważ przypomina mi czasy, kiedy byłam mała i czytałam ją z wypiekami, cudowne czasy dzieciństwa, które już się nie wrócą, z drugiej jednak strony cykl ma dla mnie tak silne znaczenie, że choć wiem, że będę potem chodziła jak struta, nie mogę się powstrzymać przed powracaniem do niego co jakiś czas.

Czyli znów, tak jak i w poprzednich dniach praktycznie wszędzie dałam Harrego, tak jakbym tylko jego czytała... W gruncie rzeczy to zadziwiające, że nic jak dotąd nie poruszyło mnie bardziej niż on.

Informacyjnie

Postanowiłam zmienić nieco formę pisania recenzji, mianowicie od dziś będą one miały bardziej skondensowaną, krótszą formę. Jest to związane z małą ilością czasu, którą na mogę poświęcić blogowaniu, a z biegiem dni będzie go jeszcze mniej, gdyż od października zaczynam wymarzone studia - UMB, kierunek lekarski. Już teraz jestem bardzo zabiegana - szukanie mieszkania, kupowanie książek, wyjazdy do Białegostoku w celu poznania miasta, a docelowo gdy już się tam przeniosę i zacznę uczyć, będzie jeszcze trudniej o chwilę wytchnienia. W planach mam sprowadzenie postów do czegoś, co już wcześniej testowałam - kliknijcie po PRZYKŁAD. Osobiście jestem zdania, że krótsze recenzje lepiej trafiają do czytelnika, bo w natłoku tekstów i informacji i tak nie jesteśmy w stanie wszystkiego przeczytać.

Co o tym sądzicie? Podoba Wam się krótsza forma, czy wolicie długaśne recenzje?
Proszę o odpowiedź, to pomoże mi w dalszym prowadzeniu bloga :)

piątek, 16 sierpnia 2013

eBuka 2013


Chciałabym Was prosić o głosy na mój blog w konkursie eBuka. Jeśli podobają Wam się moje recenzje i ogólnie to co prezentuję na blogu, wyślijcie maila na adres ebuka@duzeka.pl a w temacie wpiszcie Kawiarenka Kulturalna. Bardzo serdecznie dziękuję za wszystkie głosy! :)

środa, 14 sierpnia 2013

30-DAY Challenge - dzień 3 - moje ulubione serie

Ten dzień oryginalny nie będzie, bo w zasadzie wszystkie serie zostały wymienione wczoraj. Dla powtórki:
1. Harry Potter
2. Saga o Wiedźminie
3. Saga Zmierzch
4. Legenda Drizzt'a

Z nowszych uwielbiam serię "Cherub", podobają mi się także "Świat po wybuchu", "Saga księżycowa", trylogia "Trylle". I to chyba wszystko, więcej jakoś na tę chwilę nie kojarzę.

Dziewczyny atomowe – Denise Kiernan


Tytuł oryginału: The Girls of Atomic City
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 419


Po ataku Japonii na Pearl Harbour Stany Zjednoczone stanowczo przystąpiły do II Wojny Światowej. Władze chciały wyprzedzić Niemcy w budowie bomby atomowej. W tym celu musiał powstać kompleks fabryczny, w którym oddzielano by złoża uranu. Jak wiadomo do takiego przedsięwzięcia potrzebna jest też masa pracowników. Jako, że mężczyźni poszli walczyć, do pracy rekrutowano przeważnie kobiety. Wbrew konceptom założycieli kompleks (CEW) szybko przeistoczył się w pełne życia miasteczko.

Historię poznajemy przez pryzmat kilku pań – Celii Szapki, Toni Peters, Jane Greer, Kattie Strickland, Virginii Spivey, Colleen Rowan, Dorothy Jones, Helen Hall i Rosemary Maiers. Pochodzą z różnych środowisk społecznych i kulturowych, część z nich skończyła studia, inne zaczęły pracę od razu po liceum. Wszystkie je łączy jedno – w poszukiwaniu lepszego życia odważyły się podjąć ryzyko, opuścić swe rodzinne strony i rozpocząć długą podróż ku szczęściu.

Bardzo podobało mi się, że książka nie skupiała się tylko na naukowych aspektach tworzenia bomby, przede wszystkim ukazywała życie młodych kobiet w mieście, ich nadzieje i smutki, nowe znajomości, które potem przeradzały się w przyjaźń i miłość. W fabryce każda z nich miała jakieś swoje zadania i wiedziały tylko to, co musiały, by je wykonywać. Nie mogłam uwierzyć, że w tak dużym kompleksie, pełnym różnych osób udało się jakoś utrzymać cel ich działań w tajemnicy.

Najbardziej zainteresowało mnie życie Celi i Kattie. Ta pierwsza była z pochodzenia Polką, jej ojciec pracował jako górnik, bracia poszli do wojska, dla siostry zbierano pieniądze na studia, a jej przeznaczono pozostanie w domu z rodzicami. Celia bardzo chciała dalej się uczyć, nie miała jednak ku temu możliwości, wbrew nakazom matki opuściła dom, by znaleźć pracę i uzbierać na wymarzone studia. Po serii różnych dorywczych robót, trafiła w końcu do CEW. Kattie zaś była murzynką, w tamtych czasach nie mieli oni jeszcze równouprawnienia, kobieta ciężko pracowała, by zarobić na utrzymanie swoich dzieci. W CEW czarni pracownicy byli oddzieleni od białych, mogli wykonywać tylko pracę fizyczną, a kobiety i mężczyźni spali w oddzielnych barakach i nie mogli się widywać po zmroku (nawet jeśli byli małżeństwem).

Książka miała swoje lepsze i gorsze momenty. Raz było ciekawiej, raz bardziej nudnawo. Wszystko zależy też od tego, co kogo ciekawi, mnie na przykład nużyły nieco przydługie fragmenty historyczne o początkach wydobycia uranu, powstawania CEW, pracach naukowców itp. Wolałam te bardziej życiowe części.

Powieść z całą pewnością jest jedyna w swoim rodzaju, nie spotkałam się wcześniej z żadną inną, która ukazywałaby proces powstawania bomby od strony pracy i trudów zwykłych ludzi. Polecam ją wszystkim, którzy interesują się II Wojną Światową, na pewno będzie to dla was niezapomniana lektura. Jeśli ktoś ma ochotę poznać historię zwykłych kobiet, które rzuciły wyzwanie losowi i postanowiły odmienić swoje życie, to także zapraszam do czytania.

Moja ocena:
7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Otwarte.

wtorek, 13 sierpnia 2013

30 - DAY Book Challenge - dzień 2 - książka, którą czytałam więcej niż 3 razy

Generalnie nie czytam książek po kilka razy, po pierwsze jest zbyt wiele pozycji, z którymi chciałabym się zapoznać, po drugie uważam to za stratę czasu. Jednak dawniej było inaczej, mogę zatem przedstawić kilka powieści:

1. Saga "Zmierzch" - przeczytana nawet nie wiem ile razy, ale na pewno więcej niż trzy.


2. Saga o Wiedźminie - moja ulubiona polska seria fantasy.

3. "Intruz" Stephenie Meyer - sto razy lepszy od "Zmierzchu", po prostu go uwielbiam!

4. Saga "Legenda Drizzt'a" - moje najulubieńsze części z tej serii czytałam po kilka razy.

5. "Harry Potter"- szczególnie "Więzień Azkabanu" i "Zakon Feniksa", czytałam je nocami, a teraz z pasją oglądam filmy, jak lecą w telewizji.


To chyba wszystko jak na razie, kiedyś, gdy będę miała więcej czasu zamierzam znów te książki przeczytać i zobaczyć, czy będą mi się podobały tak samo ;)

Zapraszam na konkurs z wydawnictwem MG

Wydawnictwo MG organizuje konkurs, w którym do wygrania jest aż dziesięć książek. Zadaniem jest zrobienie zdjęcia swojego lata. Zainteresowani? Po więcej informacji klikajcie w grafikę poniżej, która przeniesie Was na facebookową stronę konkursu. Wszystkim, którzy wezmą udział w zabawie, życzę powodzenia!

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

30-DAY Book Challenge - dzień pierwszy - najlepsza książka zeszłego roku


Postanowiłam wziąć udział w nowym wyzwaniu "30 dni". Nigdy jeszcze się w takie rzeczy nie bawiłam, jakoś nie podobały mi się zadania, ale tym razem jest inaczej. 

W pierwszym dniu przedstawię Wam najlepszą książkę zeszłego roku. Jest to definitywnie "Kafka nad morzem" Harukiego Murakamiego, którą przeczytałam w styczniu. Bardzo podobały mi się symbolizm i metaforyczność w niej zawarte. Na sto procent sięgnę po nią kiedyś jeszcze raz, mam ją też na mojej prywatnej liście książek, które muszę mieć na swojej półce (wtedy wypożyczyłam ją z biblioteki), zatem na pewno w przyszłości ją kupię. 

Chętnych zapraszam do przeczytania stareńkiej recenzji jeszcze z początków mojej przygody z blogowaniem - KLIK.


Zapraszam wszystkich chętnych do udziału w zabawie! :)

sobota, 10 sierpnia 2013

Dynastia Tudorów. Król, królowa i królewska faworyta – Anne Gracie


Tytuł oryginału: The Tudors: The King, the Queen, and the Mistress
Wydawnictwo: Harlequin
Gatunek: powieść historyczna
Cykl: Dynastia Tudorów
Tom: 1
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 367


Szesnastowieczna Anglia. Król Henryk VIII jest coraz bardziej zawiedziony brakiem narodzin upragnionego potomka. Grono arystokracji dokładnie wyczuwa jego nastroje i by zapewnić sobie wyższą pozycję na dworze, podsuwa mu nową kochankę – Annę Boleyn. Dziewczyna uwodzi króla i obiecuje dać mu wymarzonego dziedzica. Lecz aby dziecko mogło legalnie dziedziczyć tron potrzebne jest, by Henryk i Anna się pobrali. Król rozpoczyna wysiłki, aby uzyskać rozwód z królową Katarzyną Aragońską, które jak wiemy doprowadzą do nowego rozdziału w historii Anglii.

Życiem Henryka VIII jestem zafascynowana odkąd obejrzałam film „Kochanice króla” ze wspaniałą Natalie Portman w jednej z głównych ról. Zrobił na mnie ogromne wrażenie i sprawił, że zaczęłam bardziej interesować się tym, jak doszło do wyrwania się Anglii spod władzy papieża. Kiedy zatem nadarzyła się okazja do sięgnięcia po pierwszy tom „Dynastii Tudorów” oparty na słynnym serialu, nie wahałam się ani chwili. Wprawdzie nie miałam jak dotąd okazji obejrzeć filmowej wersji od deski do deski, czasem tylko jakieś fragmenty pojedynczych odcinków, to i tak dostrzegłam duże podobieństwo obu dzieł. Nie ma się co temu dziwić, w końcu nawet na okładce zawarty został napis, że książka powstała na podstawie scenariusza serialu. I to jest właśnie jej największa wada. Co do fabuły nie ma się co czepiać, w końcu napisało ją samo życie, ale forma przekazu tej historii jest jak dla mnie dość marna. Autorka zrobiła to, co może każdy – otworzyła scenariusz na laptopie, włączyła sobie obok film i wprowadziła po prostu kilka poprawek, by zwykły śmiertelnik mógł go przeczytać. W powieści nie ma niestety wielu opisów (a tak bardzo chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej, o strojach, zwyczajach, posiłkach, czy sposobie urządzania rezydencji w tamtych czasach) ani przemyśleń bohaterów, w zasadzie zawarte są w niej tylko same dialogi. Dawniej uznałabym to za największą zaletę i wielbiła książkę pod niebiosa za taki styl, gdyż interesowała mnie tylko akcja i nic więcej, lecz teraz takie coś już u mnie nie przejdzie. Mam znacznie wyższe oczekiwania od powieści i przykro mi to stwierdzić, ale „Dynastia Tudorów” im nie sprostała. Nie czułam przyjemności czytając ją, wszystko było takie suche i nijakie. Za plus można uznać jedynie to, że poznałam historię Henryka i Anny z nieco innej perspektywy i dowiedziałam się kilku ciekawych faktów historycznych (poznałam na przykład powiązania między królewskimi rodami).

No cóż, miałam nadzieję, że będzie to emocjonująca lektura na wakacyjny wyjazd nad morze, lecz niestety rozczarowałam się nią. Spodziewałam się zupełnie czego innego i generalnie byłam zawiedziona. Książka jest specyficzna, dobra na pewno dla tych, którzy jeszcze nie oglądali serialu, bo potem zwyczajnie będzie im się nudziła. Jak ktoś woli, jak jest mało opisów, to też polecam, a reszta czytelników niech sama wybierze, czy „Dynastia Tudorów” jest w ich typie. Na pewno warto poświecić jej czas ze względu na kontekst historyczny, szkoda tylko, że nie została napisana w lepszym stylu.

Moja ocena:
5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Harlequin.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Wielki Północny Ocean Księga II. Kosmos - Katarzyna Szelenbaum



Wydawnictwo: G+J
Gatunek: fantasy
Seria: Wielki Północny Ocean
Tom: 2
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 380


Rin nadal przebywa pod skrzydłami Kruka – porucznika Danaena. Uczy się żołnierskiego rzemiosła. Coraz szybciej jednak nadchodzi czas rozstania z mistrzem. Rin boi się nadejścia tego momentu, gdy jego świat znowu runie, zabraknie pana, którego rozkazami można by się kierować i będzie zdany sam na siebie.

Akcja w tej części praktycznie nie posuwa się do przodu. Mamy ze dwa, może trzy ważne wydarzenia, a reszta to tylko opisy przeżyć i trosk bohaterów. A mimo to od książki nie da się odejść. Otworzyłam ją po raz pierwszy wieczorem i nie odłożyłam aż do rana. Byłam zaskoczona, że tak szybko przeleciała mi między palcami, chciałam więcej. Niewątpliwie ma ona w sobie jakąś niezwykłą, hipnotyzującą moc.

W tym tomie poznajemy nieco bliżej porucznika. Dowiadujemy się więcej o jego chorobie, rodzinie, a także ohydnych praktykach. Choć nadal ciężko tę postać zrozumieć i rozgryźć, jest pełna sprzeczności, czasem wręcz całkowicie kontrastowych. Razem z Rinem stanowią bardzo ciekawą, intrygującą parę „odmieńców”. Przed sięgnięciem po cykl, nie miałam nigdy do czynienia z tego typu bohaterami.

Druga cześć jak dla mnie okazała się jeszcze lepsza od pierwszej, znacznie bardziej fascynująca, pomimo braku akcji i przeważaniu opisów przeżyć wewnętrznych. Całe szczęście, że księgę trzecią mam już na półce, pewnie jeszcze dziś zabiorę się za czytanie. Ten cykl jest jedyny w swoim rodzaju, nieporównywalny z żadnym innym. Śmiem twierdzić, że w polskiej fantastyce ostatnich lat to prawdziwy przełom. Powieści powinny trafić do większości księgarń, bo jak na razie z bólem serca muszę stwierdzić, że ze świecą ich tam szukać (patrzyłam w empikach w dużych miastach, w jakich ostatnio miałam okazję być oraz innych księgarniach jakie napatoczyły mi się po drodze i niestety w żadnej nie natrafiłam nawet na ślad jakiejkolwiek książki z tego cyklu.)

Polecam wam , moi drodzy sięgnięcie po serię, na pewno powinni się z nią zapoznać miłośnicy fantastyki, a także wszyscy, którzy interesują się ludzką naturą i lubią wnikliwe opisy i spostrzeżenia na jej temat. Otwierajcie sobie w nowej karcie Księgarnię Merlin i zamawiajcie (nie chcę byście zarzucili mi, że zanadto reklamuję zamiast recenzować, ale tak jak wspominałam wcześniej w ten sposób książka na pewno trafi do was szybciej, niż dzięki standardowemu spacerowi po księgarniach w waszych miastach.)

Moja ocena:
8/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Księgarni Merlin

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Spokojny umysł - Ahmet Hamdi Tanpinar


Tytuł oryginału: Huzur
Wydawnictwo: Sonia Draga
Gatunek: powieść obyczajowa
Ilość stron: 442


W pięknym, malowniczym Stambule świat zamarł w przededniu II Wojny Światowej. Mieszkańcy Turcji wiedzą już, że coś wisi w powietrzu, ale wciąż jeszcze nie dają wiary pogłoskom. Choroba kuzyna, który opiekował się nim przez część życia sprawia, że Mumtaz podczas przechadzek po mieście zaczyna powracać pamięcią do dni swojego dzieciństwa i młodości, a także do wspomnień o uczuciu, jakim darzył piękną Nuran, którą potem bezpowrotnie utracił.

Ta książka jest... piękna. Po prostu piękna. To cudowna dawna proza, gdy w każde zdanie wkładano uczucie i ciężką pracę. Zupełnie niepodobna do dzisiejszych powieści. Pełna epitetów, przemyśleń, porównań, z opisami rozbudowanymi na kilkanaście stron. Prawdziwa magia słowa. Ją się nie czyta, ją się smakuje. Nie można sobie tak po prostu usiąść i połknąć ją jednego wieczora. Ja dawałam radę dziennie gdzieś około trzydziestu stron przeczytać. Potem musiałam książkę odłożyć i przemyśleć całą tę treść na nich zawartą. To dlatego lektura zajęła mi ponad dwa miesiące. Stylem pisania powieść momentami przypominała mi moje ulubione „Białe zęby”, które także czytało się w podobny sposób, choć obie książki treścią zdecydowanie się różnią.

„Nie ma dróg wielkich czy małych. Liczy się tylko tempo naszych kroków.”

„Spokojny umysł” jest pełen melancholii, tęsknoty za czasem minionym, za dawnymi radościami. Czyta się go z bólem serca, ponieważ czytelnik doskonale wie, że zaraz wybuchnie wojna i sprawy, które bohaterowie uważali za ciężkie do przebycia oraz wszystko z czym się na co dzień stykali, stanie się niczym w obliczu brutalnej rzeczywistości wojny.

Cóż mogę więcej rzec? Chyba tylko polecam, polecam i jeszcze raz polecam. Dawno już nie byłam tak zachwycona żadną książką. Na pewno nie jest ona dla wszystkich, niektórych długie opisy przeżyć wewnętrznych będą zdecydowanie nużyły. Ale jeśli nie macie nic przeciwko bardzo małej ilości dialogów to serdecznie zapraszam do zapoznania się z piękną, niebanalną, chwytającą za serce historią o miłości, stracie i tęsknocie.

Moja ocena:
10/10 – arcydzieło!


Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Sonia Draga.  

Podsumowanie lipca

W minionym miesiącu udało mi się przeczytać 7 książek oraz jedną mangę. Jest to wynik lepszy od poprzednich i jestem z niego całkiem zadowolona.

  1. „Wywiad z władzą” O. Fallaci
  2. „Gwiazdozbiór psa” P. Heller
  3. „Świat po wybuchu. Nowy Przywódca” J. Baggott
  4. „Wielki Północny Ocean. Kosmos” K. Szelenbaum
  5. „Saga Księżycowa. Cinder” M. Meyer
  6. „Saga Księżycowa. Scarlet” M. Meyer
  7. „Dynastia Tudorów t. 1” A. Gracie
  8. „Opowieść panny młodej” K. Mori

Daje to 3030 stron, czyli 98 stron dziennie.

Tym razem nie ma jakiejś szczególnie najlepszej, czy najgorszej książki, wszystkie w zasadzie na równi mi się podobały.

Wyzwania:
Book z nami – 22,2 cm

Trójka e-pik – niestety pomimo chęci, nie udało mi się nic przeczytać, może sierpień będzie bardziej owocny

Od sierpnia przestawiam się na dziesiętną skalę ocen, dzięki Lubimyczytać stała mi się ona znacznie bliższa niż dotychczasowa. Przedstawiam znaczenie poszczególnych ocen:
1/10 - beznadzieja, nadaje się tylko na makulaturę
2/10 - mega słabizna
3/10 - słabizna
4/10 - ujdzie
5/10 - przeciętna
6/10 - dobra
7/10 - dobra + (niewiele brakuje do piątki)
8/10 - bardzo dobra
9/10 - rewelacja
10/10 - arcydzieło

piątek, 2 sierpnia 2013

Scarlet - Marissa Meyer


Tytuł oryginału: Scarlet
Wydawnictwo: Egmont
Cykl: Saga Księżycowa
Tom: 2
Gatunek: science-fiction
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 494


Tym razem poznajemy nową bohaterkę. Tytułowa Scarlet to mieszkanka małego miasteczka we Francji, farmerka i hodowczyni warzyw. Poszukuje swojej babci, która zaginęła w tajemniczych okolicznościach kilka tygodni wcześniej. Poznaje Wilka – uczestnika nielegalnych walk, który może mieć coś wspólnego z tym zdarzeniem. Mężczyzna zabiera ją do Paryża i tam muszą stawić czoła lunarskiej organizacji. Tymczasem Cinder, po burzy, jaką rozpętała na cesarskim balu, jest zmuszona uciekać ze wspólnoty. Razem z pewnym kryminalistą udaje się w podróż kradzionym statkiem kosmicznym na poszukiwanie osoby, która może wiedzieć coś o jej pochodzeniu.

Niezbyt przypadło mi do gustu wprowadzenie nowej bohaterki. Jakoś zupełnie nie mogłam się do niej przekonać i podczas czytania cały czas wypatrywałam rozdziałów poświęconej mojej ulubionej Cinder. Takich, niestety, nie było zbyt wiele, ale dobre i trochę. Tym razem fabuła oparta była na kanwie „Czerwonego Kapturka”. Nieco mniej przewidywalna, za to znacznie bardziej absurdalna. Ten cały Wilk nieraz wywoływał u mnie napady niekontrolowanego chichotu. Taka ta postać z lekka idiotyczna, a zachowanie Scarlet w stosunku do niego głupie, naiwne i infantylne. Cinder w porównaniu do niej zdaje się być znacznie mądrzejsza, odpowiedzialna, a przede wszystkim bystrzejsza.

Ogólnie rzez biorąc, ten tom jest nieco gorszy od poprzedniego, w ogóle nie spodobali mi się nowi bohaterowie, a fabuła niby tam trochę nawiązywała do Kapturka, ale tylko tym, że Scarlet miała babcię, a jeden z mężczyzn pseudonim Wilk. To bardziej takie podciąganie na siłę, o ile pierwsza część była pod tym względem całkowicie dopracowana, to ta została potraktowana trochę po macoszemu.

Jednak jej końcówka zapowiada nam kolejne wielkie emocje w następnym tomie. Ciekawi mnie, jaką to baśń autorka przerobi tym razem. Jakoś tak wydaje mi się, że może to być „Księżniczka na ziarnku grochu”, ale pożyjemy, zobaczymy.

Tak czy inaczej drugą część warto przeczytać, choćby po to by móc sięgnąć po trzecią. Jest nieco gorsza od swej poprzedniczki, ale sympatia do postaci to kwestia gustu, także jedyne, co można jej zarzucić, to słabe nawiązanie do baśni. Reszta – tempo akcji, kreacja świata, opisy – nadal na wysokim poziomie. Czekam na kolejny tom.

Moja ocena:
4/6

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Egmont.


AKTUALNOŚCI:
Już wiem, jakie baśnie zostaną wykorzystane w kolejnych częściach. W tomie trzecim będzie to "Roszpunka", a w czwartym "Królewna Śnieżka". Jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś więcej na temat kontynuacji "Sagi Księżycowej" to zapraszam na wywiad z autorką TUTAJ (wywiad po angielsku).

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Uwaga!

Wszystkie teksty zawarte na niniejszym blogu chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.