Tytuł oryginału: Beyonders. Seeds of
Rebellion
Wydawnictwo: MAG
Gatunek: fantasy
Cykl: Pozaświatowcy
Tom: 2
Ilość stron: 579
Premiera: 17 kwietnia
|
Pamiętacie jeszcze Jasona i Rachel,
którzy przenieśli się z naszego świata do Lyrianu, by tam wziąć
udział w misji przeciwko złemu czarnoksiężnikowi Maldorowi?
Kilka dni temu skończyłam lekturę
drugiego tomu ich przygód. Odkąd Jason wrócił na ziemię z ręką
Ferrina, kombinuje jak by tu znów przenieść się do Lyrianu. W
końcu z pomocą znanego nam już z pierwszej części hipopotama
udaje mu się tego dokonać. Na miejscu musi odnaleźć Rachel, a
także powiadomić Gallorana, że Słowo to podpucha. No i oczywiście
nie dać się złapać ludziom nasłanym przez cesarza. Tymczasem
Rachel odkrywa w sobie talent do edomickiego i magii i z pomocą
pewnej zaklinaczki uczy się z niego korzystać. Jej tropem także
podążają wrogowie. Czy nastolatkom uda się połączyć? Czy jest
jeszcze możliwość zdławienia tyranii Maldora?
„Zarzewie buntu” jest w sumie
bardzo podobne do poprzedniej części. Konwencja ta sama –
bohaterowie cały czas pozostają w ruchu a Maldor krok za nimi.
Odwiedzają dawne miejsca, jak pałac Ślepego Króla, czy bagna, ale
poznają też nowe nacje i zamieszkiwane przez nie kraje.
Miejscami jednak fabuła zaczyna się
już wyraźnie dłużyć, a czytelnik czeka tylko na rozwiązanie
akcji. To w sumie taki typowy tom „na przetrzymanie”, aby za
szybko nie przejść do końca opowieści. Istotnym tutaj dla całości
jest fakt, że mieszkańcy Lyrianu zaczynają organizować rebelię,
do tego autor dołożył trochę ekscytujących wydarzeń, kilku
nowych bohaterów, zmiksował to z zombie i voila – mamy ponad
pięćset stron powieści.
No właśnie, dlaczego akurat zombie?
Teraz te stwory atakują nas zewsząd, nie można było wymyślić
czegoś innego? Albo w ogóle pominąć ten wątek, bo jak dla mnie
niczemu nie służył (nie licząc trwających chwilę obaw o losy
bohaterów).
Na początku Jason otrzymuje świeże
wieści z Lyrianu dzięki ręce Ferrina, którą nauczył języka
migowego. Zastanawiałam się sporo czasu, czy to w ogóle możliwe i
doszłam do wniosku, że nie. No bo to trochę tak jakby
głuchoniemego i niewidomego jednocześnie chciał uczyć języka
migowego. Wydaje mi się, że chociaż jeden zmysł jest potrzebny by
nauczyć się jakim częściom mowy odpowiada dane ustawienie rąk.
Czyli ten dość zasadniczy wątek, na którym potem opiera się
część fabuły można raczej włożyć między bajki.
Czyli krótko mówiąc poziom w
porównaniu do „Świata bez bohaterów” nieco opadł, ale nadal
jest to świetna seria. Czytanie tego tomu było wspaniałą rozrywką
i teraz z niecierpliwością czekam na kolejny, już ostatni, gdzie
wszystko się rozstrzygnie. Końcówka „Zarzewia buntu” może nie
jest tak szokująca jak u poprzednika, ale także pozostawia
czytelnika bez jakiejkolwiek wizji o tym, jak potoczą się losy
bohaterów i stanowi zapowiedź dalszej ekscytującej przygody. Nie
mogę się jej doczekać!
Polecam cały cykl młodzieży a także
miłośnikom fantastyki i szalonego tempa akcji. Na pewno nie
będziecie zawiedzeni.
Moja ocena:4/6
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję serdecznie wydawnictwu MAG.
Na cykl składają się:
1. "Świat bez bohaterów" - RECENZJA
2. "Zarzewie buntu" <---
3. "Chasing the Prophecy"
Z jednej strony książka zachęca, a z drugiej jakoś wciąż nie jestem przekonana :)
OdpowiedzUsuńach! Pierwsza część mnie oczarowała, więc muszę sięgnąć po kontynuację. Nawet, kiedy jest ona gorsza od tomu pierwszego ^^
OdpowiedzUsuńGłośno o niej ostatnio. Czytam już kolejną recenzję. Muszę przeczytać pierwszą część
OdpowiedzUsuńBrzmi nieżle :)
OdpowiedzUsuńKolejna recenzja tej książki, i kolejna zachęta do jej przeczytania :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że i mnie ten cykl mógłby się spodobać. A jak nie mnie to mojemu bratu :) Niedługo ma urodziny, więc może w tym roku powinnam kupić mu taką książkę? (w tamtym dostał trylogię Igrzysk Śmierci, które też bardzo mu się podobały).
OdpowiedzUsuń