Tytuł oryginału: Beyonders. A World Without Hero
Wydawnictwo: MAG
Przekład: Małgorzata Strzelec
Gatunek: fantasy
Ilość stron: 530
Pewnego, niczym nieróżniącego się od innych dnia, nastoletni Jason ulega dziwnemu wypadkowi. Zwabiony piękną muzyką wpada do basenu z hipopotamem, który pożera go żywcem, po czym chłopak przenosi się do nieznanej krainy. Absurdalne, nie? Ale to tylko zawrotny wstęp do jego kolejnych przygód i misji, w jaką niechcący się wplącze. Los zrządzi, że weźmie na siebie zadanie obalenia czarnoksiężnika Maldora i stanie się jedyną nadzieją na wybawienie dla mieszkańców od lat ciemiężonego Lyrianu. Dołączy do niego Rachel, także pochodząca z naszego świata i razem będą starali się skompletować magiczne słowo, które wypowiedziane przy tyranie, zniszczy go. Poszczególne sylaby rozsiane są po całej krainie, a naszych bohaterów będą nieustannie ścigać i śledzić ludzie wroga, gotowi pokrzyżować im plany. Czy parze uda się obalić najpotężniejszą personę w Lyrianie? Czy znajdą sprzymierzeńców? I najważniejsze - czy uda im się spełnić marzenie na powrót do domu?
Książka naprawdę wspaniale się zaczyna. Najpierw w prologu mroczne klimaty wprowadzają nutkę grozy i jednocześnie zaciekawienia, kim jest więziony mężczyzna. Potem w pierwszym rozdziale Jason zostaje przeniesiony do Lyrianu w ogromnie zabawny sposób. To świetny zabieg stanowiący doskonały kontrast dla poważnego i dość przerażającego wstępu, przyznam szczerze, że zupełnie się czegoś takiego nie spodziewałam. Dalej też jest świetnie. Niby bohaterowie wykonują bardzo ważną misję, ale nie ma takiego nadęcia i powagi, wszystko jest opowiedziane jakby z przymrużeniem oka, pełno jest komicznych sytuacji, a także ironicznych dialogów. To sprawia, że powieść świetnie się czyta, historia nie nudzi się i nie ma wrażenia sztuczności. Kto czytał "Władcę Pierścieni" pewnie wie, co mam na myśli, bo tam odruchy i rozmowy bohaterów były wręcz momentami nienaturalne. W książce Mulla tego nie ma, główne postacie są przede wszystkim ludźmi ze swoimi wątpliwościami i lękami, a ich nadrzędnym celem jest powrót do domu, a nie heroiczne ratowanie nieznanej krainy. Tylko przypadek sprawia, że właśnie to są zmuszeni robić.
Powieść czytało mi się bardzo szybko, wciągnęła mnie od pierwszej strony, niejednokrotnie doprowadziła do śmiechu, a także obaw o dalsze losy bohaterów. Miała parę zgrabnych zwrotów akcji, których nie przewidziałam. Aczkolwiek umiejscowienie poszczególnych fragmentów słowa i sposoby w jaki Jason i Rachel je zdobywali, nakazało mi w pewnym momencie pomyśleć, że "hej, coś tu jest nie tak!", jednak końca się nie domyśliłam i był dla mnie dość sporym zaskoczeniem.
Podobało mi się, że autor usiłował przedstawić w książce uniwersalne wartości. Pokazał, że postępowanie zgodnie z właściwymi zasadami moralnymi zależy od każdego indywidualnego człowieka, oraz, że nawet jeśli coś zostało nam narzucone, musimy starać się działać zgodnie z własnym sumieniem. To nie heroiczne i odważne czyny świadczą o bohaterstwie, ale postępowanie wobec innych ludzi. Powieść uczy, że nie można żyć tylko przyjemnościami, ponieważ to człowieka wyniszcza i sprawia, że nie jest w stanie się niczym zainteresować.
"Pobłażanie sobie to pustka. Nie ma prawdziwego spełnienia w nic nieznaczącej pogoni za przyjemnościami. Próbujesz ukryć pustkę za większą ekstrawagancją tylko po to, żeby odkryć, że doznania stają się coraz mniej ekscytujące i coraz bardziej ulotne. Większość przyjemności najlepiej się sprawdza jako przyprawy, a nie danie główne."
Podsumowując, powieść bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Nastawiałam się tylko na zwykłą relaksującą przygodówkę, a dostałam również zabawną historię, przekazującą ważne życiowe prawdy. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić, to częste powtórzenia tych samych słów i określeń w położonych blisko siebie zdaniach, ale to zdecydowanie można wybaczyć, bo inne zalety przeważają. Polecam wszystkim tę książkę, dzięki której na kilka godzin oderwiecie się od rzeczywistości i ruszycie wraz z bohaterami w niezwykłą podróż do nieznanej krainy. Uważam, że to perełka dla miłośników gatunku, a także doskonały prezent dla nastolatka. Mi pozostaje tylko z utęsknieniem czekać na kolejną część i mieć nadzieję, że pojawi się ona na polskim rynku wydawniczym jak najszybciej. A w międzyczasie zapoznam się z inną serią tego autora - "Baśnioborem".
Moja ocena:
5,5/6
Coś dla mnie
OdpowiedzUsuńBędę musiała się za nią rozejrzeć;)
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się seria o Baśnioborze tego autora, więc i po tę książkę na pewno sięgnę. Mam nadzieję, że okaże się być równie dobra. :)
OdpowiedzUsuńKsiążka bardzo mi się podobała, miałam okazję czytać ją w zeszłym tygodniu. Mull zdecydowanie idzie w dobrą stronę:)
OdpowiedzUsuńKolejna ciekawa historia się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńbasen z hipopotamem zapowiada się obiecująco ;) rzadko czytam fantastykę, a już kompletnie jej nie kupuję, ale z wypożyczeniem Świata bez bohaterów mogę zaryzykować.
OdpowiedzUsuńKolejna dobra ocena, może przeczytam
OdpowiedzUsuńMmmm z pewnością przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie do końca przemawia do mnie ta tematyka, więc książkę raczej sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńOj moja droga nie wiesz, co tracisz :)
UsuńHmm... Niestety to nie moja tematyka, ale polecę ją komuś ze znajomych. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńWydawnictwo MAG ma rewelacyjne książki z gatunku fantastyka :)
OdpowiedzUsuń