Wydawnictwo:
MG
Rok
wydania: 2012
Ilość
stron: 335
Ocena:
5/6
Po
powieść młodego prozaika Krzysztofa
Beśki sięgnęłam po raz pierwszy i po lekturze od razu stwierdzam, że koniecznie
należy sięgnąć do „Wrzawy” i „Bumerangu” tego autora. Jest bowiem w przeczytanej
fabule coś fascynującego, powodującego
czytanie jednym tchem.
Otóż
mamy do czynienia kryminałem , z wartką oczywiście
akcją w Warszawie, metodycznie ścielącym się trupem i śledztwem wokół tego. Poznajemy
ekipę dochodzeniowa z komisarzem Podbiałem na czele, która za pośrednictwem nowoczesnych
technik internetowych oraz starych dobrze ogranych sztuczek operacyjnych dzień
po dniu tropi zabójcę. Ten wydaje się na początku być człowiekiem stawiającym
sobie na celu zagładę nowej polskiej elity poprzez seryjne powystrzelanie ludzi z tak
zwanych pierwszych stron gazet, no może przesadziłam, z drugich stron tych gazet. Jak
to w wielowątkowej powieści, tydzień z życia śledczych jaki ukazany jest w
książce, obfituje w rozmaite wydarzenia z ich prywatnego życia. Komisarz Podbiał
się rozwodzi, choć bardzo kocha swoja piękną i wymagającą od życia żonę. Jego współpracownik Tymek obsesyjnie
pilnuje swojej siostry, a najmłodszy stażem w ekipie policyjnej Andrzej…
przeczytacie sami.
Kryminał
jako taki przyzwoicie broni się. Przez całą historię trudno domyślić się jednoznacznego
zakończenia, które co za tym idzie jest dość zaskakujące, ale i logicznie proste.
Właściwie
nie to zafascynowało mnie w tek powieści tak naprawdę. Według mnie jest to
powieści z sentymentem . Sięga on lat 80-tych. Tym sposobem wraz z dramatyczną
fabułą czytelnik odbywa spacer po dawnych warszawskich kinach, po których
zostały tylko wspomnienia. „Skarpa”, „Relax”,” Moskwa” - cóż o tych miejscach może
wiedzieć młode pokolenie wychowywane na coli i popcornie w multipleksie? Autor
oprowadza także po takich zaułkach Warszawy, w których mimo otaczającej wokół
agresji nowoczesności nic się od lat nie zmieniło. Ci, którzy pamiętają stolicę
lat 80-tych i znają Warszawę dzisiejszą potwierdzili mi, że rzeczywiście są jeszcze takie
miejsca… Tymczasem współczesność jest
opisana przez autora jako siedlisko rozlewającego się w każdej dziedzinie zła. Nie
znajdziemy w tej powieści zachwytu nad nowoczesną postkomunistyczną Polską.
Wręcz przeciwnie, w każdej z ośmiu części autor na każdym kroku krytycznie odnosi
się do świata blichtru, nowomowy, nowobogactwa i to na każdej płaszczyźnie.
Znajdziemy tu kąśliwe opisy życia celebrytów . Pisarz ironicznie przedstawia
sposób dochodzenia do pieniędzy ludzi z kręgów zbliżonych do finansjery.
Po
przeczytaniu tej książki ma się wrażenie ze jej autor następnym razem
poprowadzi nas jakąś krętą drogą w kierunku „domu nad rozlewiskiem”. Świadczą o
tym czarowne ucieczki tematyczne na Mazury. Ma się wrażenie, iż w tych
miejscach wyraźnie ulega złagodzeniu narracja powieści.
Wyłowione
przeze mnie akcenty wróżą autorowi powodzenie czytelnicze u osób poszukujących prozy
z jakimś dnem. Minusem jest oczywiście to, iż jest to dno już trochę wyeksploatowane.
Schemat krytyki systemu korporacji i
konsekwencji z tym związanych dla losów bohaterów jest jako tło powieściowe w
nowej prozie polskiej dosyć ograny.
Tyle,
że ja lubię takie książki.
Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu MG.
właśnie się zastanawiałam, czy walczyć o tę książkę ... chyba czytasz w moich myślach ;-) po tej recenzji nie mam już żadnych wątpliwości :-) Dziękuję :-)
OdpowiedzUsuńJa na przyszly tydzien planuje tę ksiazkę.Mam nadzieję, że tez przypadnie mi do gustu.
OdpowiedzUsuńJakoś do mnie nie przemawia, odrzucam...
OdpowiedzUsuńMuszę poszukać książek tego autora w biblitece
OdpowiedzUsuńCiekawe to, ciekawe, ale chyba jednak nie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńbrzmi zachęcająco, a skoro to kryminał, to i tak coś w sam raz dla mnie :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą książką, będę miała ją na uwadze :)
OdpowiedzUsuńTaaak, ja też lubię takie książki - zwłaszcza jeśli mowa o polskiej literaturze :) O tej już słyszałam i mam ją w planach.
OdpowiedzUsuńPS. Co do twojego pytania: nie, kontaktowałam się z panią Ulą :)