Wydawnictwo: Dobre Historie Typ: opowiadania Gatunek: science-fiction, fantasy, horror Ilość stron: 344 |
Nigdy nie miałam przyjemności czytać
czegokolwiek autorstwa H.P. Lovecrafta. Słyszałam o jego dziełach,
ale jakoś nie zdarzyło się, by jakaś jego książka wpadła mi w
ręce. Kiedy nadarzyła mi się okazja przeczytania opowiadań
inspirowanych jego twórczością, od razu zabrałam się za lekturę.
Ich autorami jest jedenastu pisarzy, a
wśród nich takie sławy jak Graham Masterton, czy Edward Lee, a
także inni – Alan Moore, Paul F. Wilson, Kin Newman, Ian Watson,
Mort Castle, Alan Dean Foster, Ramsey Campbell, Gene Wolfe i Tomasz
Drabarek.
Wszystkie opowiadania nawiązują do
mitologi Cthulhu, akcja jednych dzieje się w czasach współczesnych,
innych w przeszłości lub przyszłości. Stanowią ciekawy zlepek,
żadne z nich nie odstaje poziomem od reszty. Mi najbardziej
przypadło do gustu „W labiryncie Cthulhu” Iana Watsona. Opowiada
ono o grupie turystów, która zostaje odcięta od świata na starym
włoskim cmentarzu, wkrótce pojawia się Cthulhu i zaczyna porywać
kolejnych uczestników wycieczki i krwawo się z nimi rozprawiać...
Wzbudziło ono we mnie największy przestrach o losy bohaterów, a
także ciekawość do czego zmierza ta okrutna zabawa. Przyznam, że
czytałam je z wypiekami na twarzy, a zakończenie nieźle mnie
zaskoczyło. Muszę koniecznie poszukać informacji o innych tekstach
autorstwa tego pisarza.
Trochę ciężko szło mi czytanie,
szczególnie na początku, a to dlatego, że nie mam zielonego
pojęcia o Yog Sothocie, czy Cthulhu. W niektórych opowiadaniach
zamieszczono ich opisy i mniej więcej określono czym są, ale takie
trafiały się dopiero później, także na początku w ogóle nie
wiedziałam, z czym mam do czynienia.
Choć rzadko sięgam po opowiadania, bo
zdecydowanie wolę dłuższe historię, to jestem zadowolona, że
zwróciłam uwagę na tę antologię. Wprowadziła mnie ona w fajny,
nieco straszny klimat i była bardzo ciekawą rozrywką. Koniecznie
muszę sięgnąć teraz do źródła, po dzieła samego mistrza i
inspiratora tak wielu pisarzy – Lovecrafta.
„Cienie spoza czasu” polecam
wszystkim miłośnikom fantasy, science-fiction, horroru i oczywiście
Lovecrafta. Nie jest to lektura dla wszystkich, na pewno nie
zainteresuje każdego czytelnika, bo te gatunki trzeba po prostu
lubić, by móc się wczuć w treść opowiadań.
Moja ocena:
4/6
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję serdecznie Księgarni Merlin.
Uwaga! Aktualnie jest w promocji! ;)
o to coś dla mnie :) zapowiada się na ciekawe spotkanie z kilkoma autorami :)
OdpowiedzUsuńCzytałam. Nie najgorsza, choć spodziewałam się po niej czegoś więcej. Najważniejsze, że moi dwaj ulubieni autorzy mnie nie zawiedli.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Miłośniczka Książek
ps. autorów jest jedenastu, a nie dwunastu jak piszesz w recenzji, sama ich zresztą wymieniłaś, więc policz ;)
Dzięki za info. Liczyłam ze spisu treści w książce, ale musiałam się machnąć. No nic, zdarza się ;) Już poprawiłam :)
UsuńOd czasu do czasu podczytuję antologię, ta również mnie zainteresowała :)
OdpowiedzUsuńOkładka jakaś taka zbyt kolorowa jak na tego typu opowieści, w ogóle nie spodziewałam się, że to będzie coś takiego :)
OdpowiedzUsuńZ autorów, których wymieniłaś, znam tylko Mastertona. Średnio przepadam za opowiadaniami - głównie dlatego, że niektóre są za krótkie, żeby wczuć się w klimat i pokochać bohaterów, aczkolwiek nigdy żadnych antologi nie skreślam :)
mam ochotę zapoznać się z Lovecraftem, więc pewnie poczytam, jak tylko dorwę :) To się tyczy również tego małego czytadełka