Tytuł oryginału: The Two Deaths of Daniel Hayes
Wydawnictwo: Rebis
Gatunek: thriller psychologiczny
Rok wydania: 2012
Ilość stron: 408
Czas czytania: dłuuuuuugo
Mężczyzna
budzi się przemoknięty, nagi i zziębnięty na bezludnej plaży. Nie ma pojęcia,
co się stało, jak się tam znalazł, a przede wszystkim… kim jest? Niedaleko
znajduje zaparkowane bmw z kluczykami w stacyjce i ubraniami w jego rozmiarze.
Z prawa jazdy odczytuje imię i nazwisko – Daniel Hayes i stwierdza, że musi to być
jego wóz, skoro ciuchy na niego pasują i wszystko wydaje mu się znajome. Daniel
udaje się do hotelu, w którym jednak szybko namierza go policja.
Funkcjonariusze ścigają go z bronią w ręku i oddają strzały do pędzącego w
swoim wozie przerażonego mężczyzny. To pozwala mu wysnuć wniosek, że musiał
zrobić coś strasznego, za co jest poszukiwany. Aby znaleźć odpowiedzi
postanawia udać się do Los Angeles i odwiedzić dom, którego adres widnieje w
jego dokumentach. Na miejscu spada na niego okrutna prawda, z którą będzie
zmuszony się zmierzyć…
Niezbyt
dobrze mi się czytało tę powieść, do połowy dłużyła się wręcz niemiłosiernie,
nie podobał mi się zupełnie styl, w jakim prowadzono narrację – za dużo
wielokrotnie podrzędnie złożonych zdań, okraszonych posypką z szyku
przestawnego. To wszystko sprawiało, że akcja posuwała się do przodu bardzo
powoli, nie obfitowała w żadne dreszczyki emocji. Na tyle mnie to zniechęciło,
że po przebrnięciu przez jakieś sto stron porzuciłam książkę na ponad dwa
tygodnie, a potem ledwie zmusiłam się do jej dokończenia.
Mniej
więcej od pojawienia się Belindy w życiu Daniela, powieść nieco się poprawiła,
fabuła zaczęła zmierzać ku wielkiemu finałowi, a ja bardziej wciągnęłam się w
lekturę.
Cały
ten pomysł z amnezją Daniela wydaje się… no cóż ostatnio oklepany w powieściach
i filmach sensacyjnych. Spotkałam się tym w „Tożsamości Bourna”, którą zdarzyło
mi się czytać parę lat temu, a której nawiasem mówiąc nie byłam w stanie skończyć.
Ostatnio oglądałam też film „Tożsamość” z Liamem Nessonem, w którym
wykorzystano ten motyw. „Dwukrotna śmierć Daniela Hayesa” nie wydaje się zatem pod
tym względem bardzo oryginalna, a raczej przeciętna.
Pierwszy
raz zetknęłam się z twórczością Markusa Sakeya, a o jego najnowszej powieści usłyszałam
wcześniej tyle superlatyw, że musiałam po nią sięgnąć. I wiecie co? Szczerze
mówiąc rozczarowałam się i to solidnie. Do uwag, które wcześniej wymieniłam,
należy też dołożyć to, że w znacznym stopniu udało mi się przewidzieć, jak
potoczy się fabuła i jak przebiegnie zakończenie. Tak więc nie było żadnego
zaskoczenia, ani tego, co po odłożeniu przeczytanej powieści sprawia, że nie
możesz przestać o niej myśleć jeszcze przez najbliższe kilkanaście godzin.
„Dwukrotna
śmierć Daniela Hayesa” to raczej prosta rozrywka dla czytelnika, który nie ma
ochoty na szczególny wysiłek intelektualny. Jeśli przetrwa się mniej więcej
połowę, to dalej będzie już tylko lepiej, choć na pewno nie rewelacyjnie. Myślę,
że każdy sam powinien się przekonać, czy ta powieść przypadnie mu do gustu, czy
też nie.
Moja ocena:
>>3/6<<
Za
możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Rebis.
Nic fascynującego :/ Zapraszam na konkurs : http://book-and-cooking.blogspot.com/2012/09/konkurs-z-firma-prymat.html
OdpowiedzUsuńChyba sobie daruję:D
OdpowiedzUsuńHmmm zdecydowanie na 100% odpuszczę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Brzmi banalnie, a więc pass...
OdpowiedzUsuńoj, a miałam na oku tę książkę..
OdpowiedzUsuńRaczej nie będę jej szukała. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJak na razie pasuję. Nie wykluczam, że dam szansę książce w przyszłości. :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńKsiazke kupilem juz jakis czas temu, ale nadal lezy na polce i czeka az po nia siegne :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
P.S. Sympatyczne Twoja "kawiarenka". Obserwuje i bede tutaj zagladal :)