Tytuł oryginału: Scarlet
Wydawnictwo: Egmont
Cykl: Saga Księżycowa
Tom: 2
Gatunek: science-fiction
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 494
Tym razem poznajemy nową bohaterkę.
Tytułowa Scarlet to mieszkanka małego miasteczka we Francji,
farmerka i hodowczyni warzyw. Poszukuje swojej babci, która zaginęła
w tajemniczych okolicznościach kilka tygodni wcześniej. Poznaje
Wilka – uczestnika nielegalnych walk, który może mieć coś
wspólnego z tym zdarzeniem. Mężczyzna zabiera ją do Paryża i tam
muszą stawić czoła lunarskiej organizacji. Tymczasem Cinder, po
burzy, jaką rozpętała na cesarskim balu, jest zmuszona uciekać ze
wspólnoty. Razem z pewnym kryminalistą udaje się w podróż
kradzionym statkiem kosmicznym na poszukiwanie osoby, która może
wiedzieć coś o jej pochodzeniu.
Niezbyt przypadło mi do gustu
wprowadzenie nowej bohaterki. Jakoś zupełnie nie mogłam się do
niej przekonać i podczas czytania cały czas wypatrywałam
rozdziałów poświęconej mojej ulubionej Cinder. Takich, niestety,
nie było zbyt wiele, ale dobre i trochę. Tym razem fabuła oparta
była na kanwie „Czerwonego Kapturka”. Nieco mniej przewidywalna,
za to znacznie bardziej absurdalna. Ten cały Wilk nieraz wywoływał
u mnie napady niekontrolowanego chichotu. Taka ta postać z lekka
idiotyczna, a zachowanie Scarlet w stosunku do niego głupie, naiwne
i infantylne. Cinder w porównaniu do niej zdaje się być znacznie
mądrzejsza, odpowiedzialna, a przede wszystkim bystrzejsza.
Ogólnie rzez biorąc, ten tom jest
nieco gorszy od poprzedniego, w ogóle nie spodobali mi się nowi
bohaterowie, a fabuła niby tam trochę nawiązywała do Kapturka,
ale tylko tym, że Scarlet miała babcię, a jeden z mężczyzn
pseudonim Wilk. To bardziej takie podciąganie na siłę, o ile
pierwsza część była pod tym względem całkowicie dopracowana, to
ta została potraktowana trochę po macoszemu.
Jednak jej końcówka zapowiada nam
kolejne wielkie emocje w następnym tomie. Ciekawi mnie, jaką to
baśń autorka przerobi tym razem. Jakoś tak wydaje mi się, że
może to być „Księżniczka na ziarnku grochu”, ale pożyjemy,
zobaczymy.
Tak czy inaczej drugą część warto
przeczytać, choćby po to by móc sięgnąć po trzecią. Jest nieco
gorsza od swej poprzedniczki, ale sympatia do postaci to kwestia
gustu, także jedyne, co można jej zarzucić, to słabe nawiązanie
do baśni. Reszta – tempo akcji, kreacja świata, opisy – nadal
na wysokim poziomie. Czekam na kolejny tom.
Moja ocena:
4/6
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję serdecznie Wydawnictwu Egmont.
AKTUALNOŚCI:
Już wiem, jakie baśnie zostaną wykorzystane w kolejnych częściach. W tomie trzecim będzie to "Roszpunka", a w czwartym "Królewna Śnieżka". Jeśli ktoś chce dowiedzieć się czegoś więcej na temat kontynuacji "Sagi Księżycowej" to zapraszam na wywiad z autorką TUTAJ (wywiad po angielsku).
Wszyscy zachwycają się nad "Sagą Księżycową" a ja się jej obawiam. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem też pierwszy tom był lepszy. Trzeci i czwarty zapowiada się bardzo ciekawie. Wczoraj akurat tłumaczyłam ten wywiad i po jego lekturze mam spore oczekiwania w stosunku do Cress :)
OdpowiedzUsuńchętnie przeczytałabym :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś sięgnę jak będę miała warunki ku temu... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!