Wydawnictwo: MG
Przekład: Magdalena Hume
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 633
Z okładki:
Nigdy dotąd nie wydawana w Polsce powieść Charlotte Brontë, autorki „Dziwnych losów Jane Eyre”.
Borykający się z przeciwnościami losu młody przedsiębiorca, Robert Moore, sprowadza do swej fabryki nowoczesne maszyny, czym naraża się lokalnej ludności do tego stopnia, że doczekuje się zamachu na swoje życie. By ratować podupadający interes, Moore rozważa poślubienie zamożnej i dumnej Shirley Keeldar, mimo że jego serce należy do nieśmiałej Caroline, żyjącej w całkowitej zależności od swego stryja. Tymczasem Shirley zakochana jest w ubogim Louisie, który zajmuje posadę guwernera w rodzinie jej wuja. Choć Louis odwzajemnia jej uczucie, ambicja i świadomość przepaści majątkowej, która ich dzieli nie pozwalają mu się do tego przyznać.
„Shirey”, napisana przez Charlotte Brontë zaraz po „Dziwnych losach Jane Eyre”, to pełna pasji opowieść o konflikcie klas, płci i pokoleń, toczącym się wśród wrzosowisk północnej Anglii i na tle niespokojnej epoki wojen napoleońskich.
Moja recenzja:
Po przeczytaniu "Lokatorki Wildfell Hall" Anne Brontë szukałam usilnie kolejnej powieści w podobnych klimatach. Wybór padł na "Shirley", autorstwa jej starszej siostry. Nie była to błędna decyzja, bo książka reprezentuje naprawdę wysoki poziom umiejętności pisarskich. Obszernie i ze szczegółami przedstawia historię Roberta Moore'a, Caroline Helstone i Shirley Keeldar. Bardzo podobały mi się wyczerpujące opisy wyglądu i charakteru postaci, które pozwalały mi dokładnie je sobie wyobrazić i zrozumieć ich zachowanie i czyny. Niektórzy mogą wystraszyć się ponad sześciuset stron prozy z niewielką ilością dialogów, ale zapewniam, że w przypadku "Shirley" nie jest to żadna wada. Trzeba się po prostu przestawić i przyzwyczaić do stylu pisarki, która ma dar, powiedzmy sobie, gawędziarstwa i potrafi bardzo ubarwić i uatrakcyjnić prostą z założenia historię.
Jedynym, czego mi brakowało była atmosfera tajemniczości, tak wszechobecna w "Lokatorce...". Ale przecież pomimo pokrewieństwa autorka nie jest ta sama, więc też inaczej będzie pisać. Słyszałam kiedyś, że po śmierci Anne Charlotte zabroniła dalszej publikacji jej książek. W sumie to się nie dziwię, bo po przeczytaniu tych dwóch powieści wydaje mi się, że Anne była lepsza od siostry. Miała ciekawszy pomysł na fabułę i lepszy styl. Aczkolwiek Charlotte też była bardzo dobrą pisarką. Muszę w najbliższym czasie przeczytać jakąś powieść trzeciej siostry - Emily.
"Shirley" była bardzo ciekawą lekturą, inną niż znane mi współczesne powieści. Mam ogromną ochotę poznać lepiej twórczość autorki, a przede wszystkim przeczytać jej najsłynniejsze dzieło - "Dziwne losy Jane Eyre". Zaś jeśli chodzi o Anne, to czekam z utęsknieniem na premierę "Agnes Grey". Wszystkim Wam polecam sięgniecie po klasykę, która jest intrygującym oderwaniem od codzienności. Z tego, co sobie przypominam to "Shirley" i "Lokatorka..." są na liście "1000 książek, które trzeba przeczytać przed śmiercią" i zapewniam Was, że nie znalazły się tam bez powodu. Każdy czytelnik powinien się z nimi zapoznać.
No tak, miała być recenzja "Shirley", a zamiast tego wyszło bardziej porównanie dwóch dzieł. Starałam się jednak jak najdokładniej zapisać moje przemyślenia podczas lektury i powyższe samo mi się jakoś tak teraz nasunęło. Panie Brontë są jednak jedynym tak wyjątkowym pisarskim rodzeństwem, z jakim się spotkałam i stąd wynika moja chęć kontrastowania ze sobą ich powieści.
"Shirley" mogę Wam teraz tylko polecić i zapewnić, że będzie to bardzo przyjemna wakacyjna lektura.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Wydawnictwu MG.
Właśnie czytam "Lokatorkę Wildfell Hall". Bardzo podoba mi się klimat. Wygląda na to, że ta książka również przypadnie mi do gustu, dlatego też zapiszę sobie tytuł.
OdpowiedzUsuńOd dawna przybieram się do przeczytania książek wszystkich sióstr Brontë.. :)
OdpowiedzUsuńMuszę się w końcu zabrać za angielską klasykę :)
OdpowiedzUsuńTrzeba się zainteresować :)
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia jak się cieszę, że ostatnio tak często czytam na blogach o siostrach Brontë. Ich książki są naprawdę wyjątkowe.
OdpowiedzUsuńczuję się zachęcona :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i miłego wieczoru :)
Ja w mojej recenzji także porównywałam. Może nie dwie autorki Charlotte i Anne, bo to krzywdzące. Są dwiema odrębnymi autorkami, odrębnymi osobami i piszą różnym stylem, bo nie są tymi samymi ludźmi, mimo że to siostry.
OdpowiedzUsuńW mojej recenzji niechcący wyszło mi porównanie Shirley oraz Dziwnych losów Jane Eyre. Ta pierwsza przegrała z kretesem.
Właśnie skończyłam Villette tej samej autorki. Po "Shirley" sięgnę z przyjemnością.
OdpowiedzUsuńLubię takie klimaty, więc przeczytam
OdpowiedzUsuńRozejrzę się za nią w bibliotece :)
OdpowiedzUsuń