Data premiery: 09/2013
Czas trwania: 1 godz. 53 min.
Film przedstawia ostatnie dwa lata życia księżnej Diany, od czasu separacji z księciem Karolem a potem już po rozwodzie. Poznajemy tej sekretną miłość - kardiochirurga Hasnata Khana, o którym dopiero niedawno dowiedział się cały świat. Fabuła rzuca nowe światło na okoliczności tragicznej śmierci Diany. Na pierwszy plan wysuwa się jej relacja z paparazzi i tu film stawia bardzo dyskusyjną tezę, iż doskonale organizowała ona wszelkie ustawki, dzięki którym kreowano jej wizerunek w mediach. I jak to zwykle bywa w pewnym momencie sytuacja wymknęła się jej spod kontroli.
Dziwny ten film, na początku gdy wyszłam z kina byłam przekonana, że nie powinien w ogóle powstać, gdyż niszczy legendę "królowej ludzkich serc", w jaką obrosła księżna. Potem jednak pomyślałam, że z drugiej strony to dobrze. Produkcja przedstawiła Lady Di, jako dwulicową manipulatorkę, która doskonale wiedziała np. kiedy podejść do niewidomego starca, czy dać się sfotografować z jakimś dzieckiem bez nogi. Bez skrupułów bawiła się mężczyznami, najpierw Hasnatem, a potem Dodim. Była próżna, kochała przede wszystkim siebie i nie tolerowała odmowy.
Poza tym film ciągnął się jak flaki z olejem. Nie pokazywał żadnych na tyle ciekawych wydarzeń,by przykuć uwagę. Szczerze to myślałam, że nie wysiedzę do końca. Zostałam, bo miałam nadzieję zobaczyć wypadek, ale niestety takiej sceny nie przewidziano. Noami Watts nie pasowała mi na Dianę, może trochę z fryzury (jak dobrze ją uczesali), ale poza tym nie. A jeśli chodzi o Naveena Andrewsa w roli Hasnata, to aż żal mi było potrzeć, co się z moim ulubionym przystojniakiem z "Zagubionych" stało (wyznam szczerze, że na "Dianę" poszłam tylko dla niego).
Podsumowując jest to bardzo marny film, którego raczej nikomu nie polecam (a już na pewno nie idźcie na niego do kina, szkoda kasy!). Zabrakło mi fragmentów z dzieciństwa i młodości Diany, nie spodobała mi się kreacja aktorska, ani postępowanie bohaterów. Reszty dopełniły nuda i niewygodne fotele kinowe. Generalnie, choć wiedziałam, że krytycy zmiażdżyli to "dzieło" i nie ma się raczej czego specjalnego spodziewać, to i tak jestem rozczarowana. Mogłam iść na coś innego, a tak to tylko zmarnowałam ponad dwie godziny (licząc prawie trzydzieści minut reklam przed rozpoczęciem projekcji) i 16 złotych (całe szczęście, że jeszcze obowiązywał nieco obniżony cennik wakacyjny...).
Moja ocena:
3/10