wtorek, 26 marca 2013

Wielki Północny Ocean. Morze - Katarzyna Szelenbaum

Wydawnictwo: G+J
Rok wydania: 2013
Cykl: Wielki Północny Ocean
Tom: 1
Gatunek: fantasy
Ilość stron: 460

Życie Rina od małego składało się tylko z wypełniania poleceń innych ludzi. Najpierw słuchał się swego ojca grabarza, potem żołnierza, który go od niego kupił, a następnie nauczycieli w szkole wojskowej. Chłopak rozumiał tylko rozkazy, wszelkie inne relacje międzyludzkie takie jak przyjaźń, wdzięczność , czy miłość stanowiły dla niego zagadkę. Ta niezwykła właściwość oraz to, że z jego zimnych stalowych oczu nie da się odczytać żadnych emocji, sprawiły, że stał się idealnym kandydatem na ucznia słynnego żołnierza Wolnego Kruka. Czy jednak uda mu się pokonać dwóch innych kandydatów?

„Morze” to pierwsza część pięciotomowego cyklu, debiutancka powieść polskiej pisarki Katarzyny Szelenbaum. Autorka wykreowała świat przypominający nieco ten z „Sagi o Wiedźminie”, choć pozbawiła go czarów , magii i koszmarnych kreatur. Tutaj największym potworem jest człowiek.

Rin obserwuje otaczającą go rzeczywistość, wszystkie skierowane do niego słowa tłumaczy sobie na język rozkazów, stara się za długo nie rozmyślać nad tym, czego nie rozumie, choć z biegiem czasu przestaje mu się już to udawać.  

Sprzedaż własnego dziecka, szykany, bicie, tortury, gwałty… To wszystko jest w tej powieści na porządku dziennym. Nikogo nie dziwią zwykłe morderstwa, dopiero rozwłóczenie flaków ofiary po całym pomieszczeniu może zrobić na bohaterach jakieś wrażenie.

Książka jest trudna. Trudna do czytania, trudna do szybkiego pojęcia. Już po skończeniu nie opuszcza myśli czytelnika, cały czas powraca w najmniej oczekiwanych chwilach.  Dochodzi do tego, że jakieś zwykłe życiowe sytuacje przywołują jej fragmenty, zaczynają się z nią kojarzyć i tak dalej. Jak któregoś wieczoru rozmyślałam sobie o tym, że chcę jak najszybciej poznać dalsze losy Rina, to do głowy przyszło mi coś takiego „nie mogę się doczekać kolejnego sezonu tego serialu”. Dopiero po chwili skojarzyłam, że ja przecież czytałam książkę, a nie oglądałam film. I tu ukłon w stronę autorki za opisy, które czasem zajmują nawet po kilkanaście stron, ale pomimo tej rozwlekłości są ciekawe i potrafią tak zaprezentować daną sytuację, że czytelnikowi wydaje się, że ogląda obrazy.

Jak już wspomniałam wcześniej powieść ciężko się czyta. Trzeba to robić dokładnie, nie można opuścić żadnego zdania. Często kolejne rozdziały zawierają całkiem nieoczekiwane niespodzianki, jak przeskok do innych bohaterów, czy też parę dni do przodu i o tym co wydarzyło się w międzyczasie dowiadujemy się ze wspomnień lub rozmów bohaterów. Mniej więcej w połowie zaczęłam odczuwać pewne znużenie, czy też przytłoczenie całą tą fabułą, chciałam już jak najszybciej dobrnąć do końca, choć i tak nie było sposobu by zwiększyć prędkość czytania. Nie pomaga w żwawym przyswojeniu treści także (jak dla mnie) zbyt mała czcionka. Wolałabym już nieco grubszą książkę, ale większe litery.

Spotkałam się gdzieś z opinią, że czytanie tej powieści to masochizm. To raczej zbyt duże określenie, choć na pewno nie jest łatwo. Polecam jednak „Morze”, gdyż jest to z całą pewnością perełka w polskiej fantastyce ostatnich lat. Z utęsknieniem czekam na kolejną część, która z tego, co wiem, ukaże się już 17 kwietnia.  

Moja ocena: 
5/6

Za możliwość przeczytania ksiażki dziekuję serdecznie Księgarni Merlin. 
Książkę możecie nabyć TUTAJ

10 komentarzy:

  1. Hm, ja raczej pas, ale zapamiętam sobie autorkę. Doceniam takie książki, ale dozuję je sobie ostrożnie, bo potem ciężko się ich pozbyć z głowy ;-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się bardzo podobała :). Fakt, trochę ciężka, ale warto poznawać i taką literaturę, podobnie jak Ty nie mogę się doczekać premiery drugiej części. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię fantastykę i rzeczywiście ten gatunek jest czasami ciężki. Ale warto, poszukam jej

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm zapowiada się dość ciekawie. Mogłabym poświęcić jej swój czas :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę odstraszyło mnie zdanie, że opisy ciągną się na kilkanaście stron ;) Jeśli trafię w bibliotece chętnie wybróbuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No może ciut przesadziłam ;) Jednakże często zdarzało się kilka stron samego tekstu, a potem na następnych stronach były średnio po trzy wypowiedzi, a poza tym opisy, opisy i opisy...
      Właściwie to bardzo cenię Rina za to, że nie mówił, gdy nie miał nic do powiedzenia, nie znoszę gaduł ;) :D

      Usuń
  6. Po Twoim opisie koniecznie muszę ją przeczytać.
    A tak z innej beczki - wnioskuję o wyłączenie muzyki. Potrafi gruchnąć w najmniej odpowiednim momencie np.kiedy szef słyszy :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że i mnie ta muzyka potrafi czasem przestraszyć, szczególnie gdy o niej zapomnę, a głośniki mam ustawione na full, ale raczej na razie jej nie wyłączę, bo wprost uwielbiam ten motyw :D

      Usuń
  7. Cieszę się, że książka się Pani podobała.

    Pozdrawiam i zapraszam na powieściowego bloga: http://wielkipolnocnyocean.tumblr.com/ (jest trochę muzyki!)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Uwaga!

Wszystkie teksty zawarte na niniejszym blogu chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.