Tytuł oryginału:
The Case of the Deadly Desperados
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2013
Gatunek: western / powieść młodzieżowa
Cykl: Tajemnice Dzikiego Zachodu
Tom: 1
Ilość stron: 294
|
"Nazywam się P.K. Pinkerton i nie dożyję końca tego dnia"Lubicie westerny? Podobają wam się czasy kowbojów, saloonów oraz dzikiego galopowania po prerii? Jeśli czasem wyobrażacie sobie siebie w tej rzeczywistości, powinniście koniecznie sięgnąć po książkę „Spawa trzech Desperado”.
Młody P.K. właśnie stracił swoich przybranych rodziców.
Zostali oni zamordowani przez trzech tytułowych zabijaków, którzy teraz chcą
dopaść chłopca, gdyż znajduje się on w posiadaniu niezwykle cennego dokumentu.
P.K. ucieka do Virginia City, ale mordercy szybko wpadają na jego trop.
Rozpoczyna się gra w kotka i myszkę, z której tylko jedna strona ujdzie z
życiem…
Nie lubię westernów… Ja je uwielbiam! Wychowałam się na „Tańczącym
z wilkami”, „Bezprawiu” i „Ostatnim Mohikaninie”. Z ogromnym entuzjazmem
sięgnęłam zatem po pierwszy tom cyklu „Tajemnice Dzikiego Zachodu”. Powieść na
pewno ma w sobie charakterystyczny dla gatunku klimacik, choć nie jest to jakaś
rewelacyjna pozycja.
Postać P.K. (co to w ogóle za imię?) drażni, bo momentami
zachowuje się on jak dorosły (a ma dopiero 12 lat), by w następnej chwili
działać głupio i naiwnie. Zupełnie, jakby autorka nie mogła się do końca
zdecydować, czy jej bohater ma być dzieckiem, czy też osobnikiem „nad wiek
dojrzałym”.
Zupełnie niemożliwe jest dla mnie, aby dwunastolatek mógł
założyć własną firmę. To brzmi tak niedorzecznie, że prawie spadłam z krzesła
ze śmiechu. Nie wiem, czy pani Lawrence chciała obrazić inteligencję czytelnika,
czy pod koniec sama się już nieco pogubiła w tworzonej przez siebie historii…
Jeśli chodzi o fabułę to toczy się ona bardzo szybko i
jest w sumie w miarę ciekawa. Pisarka zastosowała sprytny zabieg – w zasadzie
każdy rozdział urywa się w trakcie jakiejś ważnej i ekscytującej sceny. To
sprawia, że książkę ciężko jest odłożyć choćby na chwilę (ja pochłonęłam ją w
jeden wieczór).
Ponieważ większa część akcji toczy się w miasteczku
możemy z P.K. odbyć podróż ciemnymi, wąskimi uliczkami chińskiej dzielnicy,
odwiedzić saloony, ochlapać się błotem z rynsztoka… Czyli innymi słowy opisy
Virginia City zostały dobrze i wiarygodnie skonstruowane, pozwalały
czytelnikowi wyobrazić sobie tamtejszą rzeczywistość.
Myślę, że ta powieść będzie świetną lekturą dla
nastolatków w wieku między jedenaście a czternaście lat. Jest to także pozycja
obowiązkowa dla miłośników westernów, niezależnie od ich metryki. Ze świecą
szukać w naszych czasach książek z tego gatunku, dlatego obok „Sprawy trzech
Desperado” nie można przejść obojętnie. Choć ma swoje minusy, to i tak miło
jest powrócić do fascynacji ze swojego dzieciństwa. Na pewno sięgnę po kolejną
część.
Moja ocena:
4/6 – sentyment nie pozwala mi dać niższej ;)
Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie
wydawnictwu Egmont.
Zastanawiałam się nad tym tytułem, ale wydała mi się nieco dziecinna i dlatego spasowałam:)
OdpowiedzUsuńW sumie nie ma też gadających zwierząt, a w bajkach są ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka nie dla mnie, ale recenzja naprawdę ciekawa. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej i mam w planach
OdpowiedzUsuńUps. Nie kwalifikuję się. Nigdy jakoś nie lubiłam westernów (po za tą bajką "Rogate ranczo"), były dla mnie nudne..
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam takie klimaty! <3 Ale mi np postać P.K. się podobała, w ogóle nie raziły mnie te jego zmienne cechy :) A co do założenia firmy, trzeba wziąć poprawkę na to, że to książka dla dzieci :) Wszystko jest możliwe :D
OdpowiedzUsuńOgólnie nie przepadam za westernami, ale ta mnie zaciekawiła i mimo widocznych mankamentów fajnie się ją czytało ;)
OdpowiedzUsuń