poniedziałek, 26 marca 2012

Franky Furbo - William Wharton

Tytuł oryginalny: Franky Furbo
Wydawnictwo: Rebis
Rok wydania polskiego: 1994
Rok wydania zagranicznego: 1989
Ilość stron: 240
Ocena: 5+/6


Z okładki:


W maleńkiej włoskiej wiosce William Wiley urzeka swe dzieci opowieściami o Frankym Furbo, lisie o cudownych umiejętnościach, który uratował mu życie w czasie II wojny światowej. Kiedy rodzina podaje w wątpliwość istnienie Franky'ego, Wiliam wyrusza w podróż, by przekonać ich o prawdziwości swoich słów, a w trakcie wyprawy - nakreślić zadziwiającą perspektywę losów ludzkości. 





To jedna z najcudowniejszych powieści, które czytałam w ostatnim czasie. dzięki niej uśmiałam się co niemiara, a także wzruszyłam do łez. Autor stworzył świat pełen niepowtarzalnej magii i uroku, gdzie zwierzęta miały w sobie więcej z człowieka niż ludzie. Powieść ta jest baśnią pełną symboli i metafor, która ukazuje nam słabości i pragnienia naszego gatunku. 


W moim odczuciu jest to też jedna z najbardziej osobistych powieści Whartona, która powstała zaraz po potwornej tragedii, jako go dotknęła (w wypadku zginęła jego córka, zięć i dwie wnuczki) i  w której zawarł swoje pragnienia i marzenia, które już nigdy nie będą miały możliwości się spełnić. 


Styl pisania jest spokojny, jednostajny, nie możemy się tu spodziewać specjalnych zwrotów akcji (no może z wyjątkiem końca). Bardzo ciekawy jest zabieg nadania każdemu bohaterowi własnej czcionki. Gdy otwiera się powieść na chybił trafił wygląda to pstrokato, ale ma swój cel i dzięki temu każda, nawet mało znacząca postać zyskała swoja odrębność. Całości dopełniają piękne ilustracje, które przywodzą na myśl stare książeczki dla dzieci.


Wszystkim gorąco polecam tę wspaniałą książkę, obiecuję, nie będziecie żałować! 


O autorze (z Wikipedii)
William Wharton urodził się 7 listopada 1925 roku w Ameryce w rodzinie robotniczej, tam spędził pierwsze lata swego życia i odebrał wykształcenie, ale większość swojego dorosłego życia spędził we Francji. Jego prawdziwe nazwisko brzmi Albert DuAime, a przodkowie przybyli do Ameryki właśnie z Francji. W 1943 r. ukończył Upper Darby High School. W czasie II wojny światowej zgłosił się ochotniczo do armii amerykańskiej i walczył na terenie Europy. W czasie ofensywy w Ardenach odniósł rany i został wysłany do Ameryki. Do końca życia nie odzyskał pełnej sprawności. Renta inwalidzka pozwoliła mu na podjęcie studiów – ukończył wydział sztuk pięknych na University of California, Los Angeles, zdobył także doktorat z psychologii. Potem uczył w szkołach w Kalifornii.

W 1960 rodzina Whartona przeniosła się do Europy, chcąc uchronić dzieci przed zgubnym wpływem amerykańskiej popkultury, a zwłaszcza telewizji. Przez lata mieszkał w Paryżu, utrzymując się z malowania obrazów oraz wynajmowania remontowanych przez siebie mieszkań w paryskich kamienicach. Wydarzenia te opisał w powieściach Spóźnieni kochankowie oraz Werniks.

W latach 60. domem rodziny Whartonów stała się barka mieszkalna na Sekwanie, a od lat 70. także stary młyn w Burgundii. Te wydarzenia z kolei znalazły swe odbicie w książkach Dom na Sekwanie oraz Opowieści z Moulin du Bruit i Wieści. Poza tym rodzina du Aime mieszkała przejściowo w południowych Niemczech, Włoszech i Hiszpanii; niekiedy wracali do Stanów Zjednoczonych.
W 1988 córka, zięć i dwoje wnucząt pisarza zginęli w wypadku samochodowym podczas karambolu na autostradzie międzystanowej nr 5 w stanie Oregon, powstałego na skutek zadymienia spowodowanego wypalaniem pól. Sześć lat później Wharton napisał książkę o wypadku i o jego ofiarach (Niezawinione śmierci). Wtedy postanowił także walczyć o wstrzymanie tego powszechnego w USA procederu. Podporządkował temu celowi kolejne lata życia i zintensyfikował twórczość pisarską, uzyskane w ten sposób środki przeznaczając na realizację swych zamiarów.
Zmarł 29 października 2008 roku w Encinitas w stanie Kalifornia wskutek infekcji podczas pobytu w szpitalu, gdzie znalazł się z powodu problemów z ciśnieniem.


Przypominam o konkursie!

7 komentarzy:

  1. Czuję się w pełni zachęcona do tej książki:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam szczerze, że z tym autorem styczności dotąd nie miałam. Nie mniej jednak książka wydaje się być ciekawa. Może kiedyś będę miała okazję i ją przeczytam.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mnie zaintrygowała Twoja notka o tej książce - muszę ją kupić i przeczytać.

    Zmęczony codziennością AT

    OdpowiedzUsuń
  4. Swego czasu jeszcze w liceum czytałam "Niezawinione śmierci" W. Whartona i pamiętam, że spłakałam się strasznie. Przypomniałaś mi o tym autorze i chętnie znów wrócę do jego książek. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Nigdy nie słyszałam o tym autorze, ale książkę chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba się skuszę na przeczytanie tej książki. Dawno nie miałam okazji zapoznania się z powieścią, która wywołałaby u mnie łzy wzruszenia. Kto wie, może "Franky'emu..." się uda :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie słyszałam jeszcze o tak oryginalnej książce. Takich zawsze jestem łakoma, więc może warto się skusić? Tym bardziej, że Twoja ocena jest wysoka.

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Uwaga!

Wszystkie teksty zawarte na niniejszym blogu chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.