Tytuł oryginału: The Fellowship of the ring
Wydawnictwo: Zysk
Rok wydania zagranicznego: 1954
Rok wydania polskiego: 2001
Ilość stron: 430
Ocena: 4/6
Postanowiłam wkleić okładkę książki, którą posiadam, czyli całego Władcy pierścieni w jednym tomie, nie zaś jednej części. Recenzować jednak będę wszystkie trzy tomy oddzielnie.
Cała historia zaczyna się od powstania 20 pierścieni - trzech dla elfów, siedmiu dla krasnoludów, dziewięciu dla ludzi oraz Jedynego, by wszystkimi rządzić, który dostał się w ręce Saurona- władcy Mordoru, krainy mroku. Jedyny ginie jednak podczas wielkiej wojny, gdy mroczne siły zostają zgładzone. Przez wiele lat mieszkańcy Śródziemia żyją w zgodzie i spokoju, jednakże Sauron odradza się i rozpoczyna nowy bój o władzę. Pierścień zostaje odnaleziony i trafia do młodego hobbita Frodo Bagginsa, który musi porzucić swe dawne wygodne życie i razem z przyjaciółmi ruszyć w podróż, której celem jest zniszczenie Jedynego. Po drodze poznają wielu nowych druhów takich jak zapalczywy krasnolud Gimli, smukły i gibki przyjaciel lasu elf Legolas oraz tajemniczy Łazik, którzy decydują się dołączyć do ich misji. Bohaterowie odwiedzają wiele krain i przeżywają niesamowite przygody, jednak cały czas są ścigani przez nieprzyjaciela. Czy uda im się zniszczyć pierścień? Tego dowiecie się tylko sięgając po tę książkę.
Muszę przyznać, że rozpoczęłam czytanie Władcy pierścieni tylko dlatego, że było mi to niezbędne do pracy maturalnej. Nigdy nie zamierzałam czytać czegokolwiek Tolkiena, gdyż wydawało mi się, że fantastyka napisana około pół wieku temu zwyczajnie nie jest już na czasie. I tu się myliłam. Fabuła w niczym nie odstaje od dzisiejszych powieści tego typu, a nawet jest ciekawsza. Autor stworzył piękne krainy, w których żyją bohaterowie. Widać, że dogłębnie przemyślał i rozplanował każdy topograficzny szczegół. Przykładem są na pewno dołączane do mojego wydania mapy Śródziemia. Również rodowody bohaterów sięgają kilka generacji wstecz, a każdy z nich może poszczycić się ciekawymi wspomnieniami, przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Nie bez znaczenia jest tez dokładnie opracowana historia oraz opisane dzieje rodów królewskich w poszczególnych państwach oraz wojny jakie ze sobą toczyli. Jest to pierwsza tak dopracowana powieść, jaką miałam przyjemność czytać.
Jedyne, co denerwuje to liczne piosenki, które jak dla mnie często nie pasują do akcji oraz liczne dłużyzny szczególnie gdy bohaterowie zatrzymują się na postój i wtręty na przykład o tym co hobbity lubią jeść. Choć z drugiej strony ma to też swój urok i tworzy niesamowity klimat powieści.
Bohaterowie są jak dla mnie papierowi. Albo czarni albo biali. Nie ma w ogóle odcieni szarości, ktoś albo jest anielsko dobry albo potwornie zły. Wszyscy towarzyszący Frodowi są gotowi oddać za życie za niego i za sprawę, są szlachetni i honorowi, bez żadnej skazy. Sam Frodo także dokładnie wie co jest dobre i co ma robić. Jedyny, który trochę odstaje od tego schematu to Boromir, jednak w końcu także i on okazuje się wierny zadaniu.
Takie przedstawienie postaci sprawia, że jeszcze bardziej czuję się, jakbym czytała baśń dla dzieci, bardzo daleką od prawdziwego życia i postaw ludzkich. I znowu można przyznać, że zabieg ten mógł zostać zastosowany został przez autora celowo, aby czytelnik mógł się oderwać od panującej, często brutalnej rzeczywistości.
Jeśli chodzi a język powieści, to prawda jest trochę, jakby to ująć... archaiczny, jednak po jakimś czasie czytający przestaje to zauważać i ani trochę nie robi to problemów w czytaniu.
Ja z moim wydaniem mogę się jeszcze poskarżyć na małą czcionkę, która zdecydowanie przeszkadza oraz na grubość całej książki (ok. 1300 stron). Uważam, że jeśli chce się wydać całego Władcę pierścieni w jednym tomie, to nie powinno wybierać się do tego formatu kieszonkowego tylko nieco większy. Jednak moje wydanie jest już dosyć stare i jak ostatnio przyglądałam się w księgarniach nowym to te błędy już zostały naprawione.
Z Władcą Pierścieni powinien zapoznać się każdy, którego pasja jest nałogowe czytanie, gdyż jest to dzieło, którego zwyczajnie nie można pominąć. Z przyjemnością poznam dalsze losy Froda i jego przyjaciół, po czym z chęcią je dla Was zrecenzuję.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwaga!
Wszystkie teksty zawarte na niniejszym blogu chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.
Recenzja brzmi kusząco. Jak wpadnie mi w ręce, dam jej szansę:)
OdpowiedzUsuńKocham całą trylogię, jest nieziemska!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to nie przepadam za twórczością Tolkiena. Jakoś do mnie nie przemawia.
OdpowiedzUsuńPamiętam jak przypadkiem zobaczyłam trylogię u wuja na półce. Wzięłam pierwszy tom... i zatopiłam się w lekturze. Do tej pory uważam Władcę Pierścieni za niesamowitą opowieść i chętnie do niej powracam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą trylogię ;)
OdpowiedzUsuńmam w planach, ale nie wiem kiedy uda mi się przeczytać :)
OdpowiedzUsuńTrylogia Tolkiena jest tworem z innej epoki gdzie dobro było dobrem a szlachetność jeszcze istniała. Jeżeli "strawimy" powolną narrację to lektura będzie ciekawa.
OdpowiedzUsuń