niedziela, 29 września 2013

[FILM] Diana

Reżyseria: Oliver Hirschbiegel
Data premiery: 09/2013
Czas trwania: 1 godz. 53 min.

Film przedstawia ostatnie dwa lata życia księżnej Diany, od czasu separacji z księciem Karolem a potem już po rozwodzie. Poznajemy tej sekretną miłość - kardiochirurga Hasnata Khana, o którym dopiero niedawno dowiedział się cały świat. Fabuła rzuca nowe światło na okoliczności tragicznej śmierci Diany. Na pierwszy plan wysuwa się jej relacja z paparazzi i tu film stawia bardzo dyskusyjną tezę, iż doskonale organizowała ona wszelkie ustawki, dzięki którym kreowano jej wizerunek w mediach. I jak to zwykle bywa w pewnym momencie sytuacja wymknęła się jej spod kontroli.

Dziwny ten film, na początku gdy wyszłam z kina byłam przekonana, że nie powinien w ogóle powstać, gdyż niszczy legendę "królowej ludzkich serc", w jaką obrosła księżna. Potem jednak pomyślałam, że z drugiej strony to dobrze. Produkcja przedstawiła Lady Di, jako dwulicową manipulatorkę, która doskonale wiedziała np. kiedy podejść do niewidomego starca, czy dać się sfotografować z jakimś dzieckiem bez nogi. Bez skrupułów bawiła się mężczyznami, najpierw Hasnatem, a potem Dodim. Była próżna, kochała przede wszystkim siebie i nie tolerowała odmowy.

Poza tym film ciągnął się jak flaki z olejem. Nie pokazywał żadnych na tyle ciekawych wydarzeń,by przykuć uwagę. Szczerze to myślałam, że nie wysiedzę do końca. Zostałam, bo miałam nadzieję zobaczyć wypadek, ale niestety takiej sceny nie przewidziano. Noami Watts nie pasowała mi na Dianę, może trochę z fryzury (jak dobrze ją uczesali), ale poza tym nie. A jeśli chodzi o Naveena Andrewsa w roli Hasnata, to aż żal mi było potrzeć, co się z moim ulubionym przystojniakiem z "Zagubionych" stało (wyznam szczerze, że na "Dianę" poszłam tylko dla niego).

Podsumowując jest to bardzo marny film, którego raczej nikomu nie polecam (a już na pewno nie idźcie na niego do kina, szkoda kasy!). Zabrakło mi fragmentów z dzieciństwa i młodości Diany, nie spodobała mi się kreacja aktorska, ani postępowanie bohaterów. Reszty dopełniły nuda i niewygodne fotele kinowe. Generalnie, choć wiedziałam, że krytycy zmiażdżyli to "dzieło" i nie ma się raczej czego specjalnego spodziewać, to i tak jestem rozczarowana. Mogłam iść na coś innego, a tak to tylko zmarnowałam ponad dwie godziny (licząc prawie trzydzieści minut reklam przed rozpoczęciem projekcji) i 16 złotych (całe szczęście, że jeszcze obowiązywał nieco obniżony cennik wakacyjny...).

Moja ocena:
3/10

piątek, 27 września 2013

O Piłsudskim, Dmowskim i zamachu majowym - Mariusz Wołos

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 05/2013
Ilość stron: 472

Połowa lat dwudziestych XX wieku była w Polsce bardzo trudnym okresem, pełnym chaosu, napięcia politycznego, gospodarczego, społecznego. Rzeczpospolita była krajem z ogromnymi problemami narodowościowymi. Ukraińcy, Żydzi, Niemcy nie pałali miłością do nowej ojczyzny a kraje sąsiednie czyhały na najmniejszą słabość Polski, o dobre sąsiedztwo było niełatwo.
Przewrót majowy był dla przedwojennej Polski największym kryzysem, stawiając ją na skraju wojny domowej a dzięki książce Mariusz Wołosa patrzymy na przejęcie władzy przez Józefa Piłsudskiego także z perspektywy moskiewskie i berlińskiej. Jeżeli interesujecie się chociaż trochę historią Polski to warto książkę przeczytać aby dowiedzieć się, co Sowieci myśleli o Polsce i jej przywódcach – odtajnienie archiwów dyplomacji sowieckiej daje taką możliwość. Dla mnie szczególnie interesujące były fragmenty w których cytowany jest Feliks Dzierżyński i jego spojrzenie na Rzeczpospolitą, o wolności i wielkości której w latach wczesnej młodości marzył.
Czytając książkę o tamtej Polsce nie przestawałam myśleć o obecnej i ogromnych podobieństwach, jakie ciągle nas dręczą. Chaos wewnątrz kraju jest ściśle powiązany z problemami gospodarczymi a im w Polsce gorzej tym coraz więcej oszołomów i błaznów wewnątrz i tym większe zainteresowanie i ingerencja z zewnątrz.

Pragnę zaznaczyć, że książka jest bardzo starannie wydana i z pewnością nie rozpadnie się podczas czytania. Polecam.

7/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie Księgarni Merlin.
Książkę możecie nabyć tutaj.

Błękitny zamek - Lucy Maud Montgomery

Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 09/2013
Ilość stron: 280

Valancy Stirling to dwudziestodziewięcioletnia stara panna, niezbyt urodziwa, nie mająca praktycznie żadnych perspektyw na małżeństwo. Od jakiegoś czasu niepokoją ją ataki bólów serca. Lekarz orzeka, że pożyje już tylko około roku. Dziewczyna od zawsze tłamszona przez rodzinę i traktowana jak małe dziecko, pod wpływem tej wiadomości, postanawia wreszcie zacząć żyć pełnią życia. Zatrudnia się jako gospodyni domowa wyklętego przez społeczeństwo starszego mężczyzny - pijaka i opiekuje się jego umierająca córką, znaną ze skandalu z nieślubnym dzieckiem. Mając za nic swoją reputację nawiązuje znajomość z wyrzutkiem Barneyem i zakochuje się w nim bez pamięci...
Ogromnie spodobała mi się postać Valancy. Dostrzegłam między nami pewne podobieństwa w charakterze i zapałałam do niej szczerą sympatią. Jej rozterki emocjonalne nieraz wywoływały wypieki na mojej twarzy, gorąco kibicowałam jej relacji z Barneyem (który też był niczego sobie). Cały czas w tyle głowy pozostawał u mnie strach o to, czy moja ulubienica zaraz nie umrze. Autorka nie oszczędziła mi momentów przerażenia, wzruszeń, czy nagłych wybuchów podekscytowania.
Pamiętam wrażenia, jakie towarzyszyły mi przy lekturze cudownej "Ani z Zielonego Wzgórza" i tym razem również niezwykle przeżywałam powieść Montgomery. Do tego stopnia, że gdy tylko dobrnęłam do ostatniej strony, miałam ochotę zacząć czytanie od początku.
Muszę również pochwalić mały format książki, dzięki któremu bez problemu mieści się ona w torebce i można ją zabrać wszędzie. To lubię :)
Krótko mówiąc - polecam, polecam i jeszcze raz polecam, zarówno młodym czytelnikom, jak i tym nieco starszym, chcącym przypomnieć sobie klimat lektur z dzieciństwa.


9/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Egmont. 

środa, 25 września 2013

Książkowo oraz filmowo ("Sekrety kobiet złotnika" & "Piąta pora roku")

"Sekrety kobiet złotnika" - Jeanne Bourin

Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 06/2013
Ilość stron: 478

Zbliża się ślub najstarszej córki złotnika Szczepana Brunela. Rodzina szykuje się na to wielkie wydarzenie, nikt nie spodziewa, że stanie się ono początkiem serii nieszczęść i tragedii. Kuzyn pana młodego rozpala burzę namiętności w żonie złotnika, a sam zakochuje się w świeżo upieczonej mężatce. Usiłuje ją uwieść, pod siłą jego naporu dziewczyna stopniowo słabnie. Gdy ona i jej młodsza siostra zostają porwane, na jaw wychodzą jej prawdziwe uczucia i rozpoczyna się wieloletni romans, który zniszczy wszystko, co stanie mu na drodze...
Dawno nie czytałam tak dobrej powieści obyczajowej. Historia rozgrywa się w średniowieczu, wspaniale przedstawione są zwyczaje i codzienność ludzi tamtych czasów. Bohaterowie dają się porwać uczuciom i wichrom namiętności. Rzadziej myślą, częściej działają. To bardzo interesujący portret wieloosobowej rodziny, gdzie każdy ma jakieś swoje marzenia, plany na przyszłość, które potem zderzają się z bolesną rzeczywistością. Ciekawym doświadczeniem jest zobaczyć, jak los może odmienić każde zamiary, rzucić w zupełnie inne miejsce, niż chciało się być. To bardzo mądra powieść, ukazuje, że życie nie może być tylko cudowne lub nieszczęśliwe, lecz że jest mieszaniną tych dwóch rzeczy oraz że w każdej sytuacji należy szukać pozytywów, a także cierpliwie czekać, bo kiedyś na pewno fortuna się odmieni. 
Książka porywa od pierwszej strony. Ogromnie się cieszę, że miałam okazję się z nią zetknąć. Dołączyła do grona moich ulubionych powieści, na pewno za jakiś czas przeczytam ją jeszcze raz. Tymczasem gorąco polecam ją każdemu, kogo pasjonują emocje i życiowe zawirowania. Naprawdę warto!

10/10 - prawdziwy hit!


"Piąta pora roku"

Reżyseria: Jerzy Domaradzki
Data premiery: 12/2012
Czas trwania: 1 godz. 36 min.

Po śmierci ukochanego Barbara chce udać się nad morze, gdzie się poznali, by jeszcze raz przeżyć te cudowne chwile we wspomnieniach i na zawsze się z nim pożegnać. Wynajmuje kierowcę - Wiktora i razem udają się w podróż. Nie przebiega ona zbyt gładko, podczas jazdy dają o sobie znać różnice w charakterze i podejściu do życia. Nie obywa się też bez przykrych przygód, które doprowadzają do kolejnych sprzeczek. Wkrótce jednak nawiązuje się między nimi nić porozumienia. Czy przerodzi się ona w coś więcej?
W filmie udział wzięli bardzo dobrzy aktorzy między innymi Marian Dziędziel, moja ulubiona Ewa Wiśniewska i Andrzej Grabowski. Role odegrane są świetnie. Mam wrażenie, że ta trójka dała z siebie więcej niż przewidziano w scenariuszu. Mimo to film jest dosyć nudny, jest parę zabawnych gagów, ale generalnie cała ta podróż dłuży się niemiłosiernie. Jadą, jadą i jadą i dojechać nie mogą... Choć fabularnie to i tak jedna z lepszych polskich produkcji ostatnich lat. Pokazuje, że nigdy nie jest za późno na miłość i że trzeba po prostu dać szansę uczuciu. Na pewno warto obejrzeć, choć bez specjalnej straty dla przebiegu wydarzeń, można przy tym skupić się też na przykład na szydełkowaniu, czy innej robótce, lub też wyjść na chwilę i zrobić sobie kolację. Dobry na popołudnie po pracy, gdy się jest padniętym i nie ma ochoty wytężać mózgownicy. 

6/10

Za możliwość przeczytania książki i obejrzenia filmu dziękuję serdecznie Księgarni Merlin. 
Tutaj możecie nabyć:

czwartek, 19 września 2013

Prawda - Michael Palin

Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 06/2013
Ilość stron: 336


Keith Mabbut, eks-dziennikarz, marzący o karierze pisarza, otrzymuje pewnego dnia zlecenie na napisanie biografii żywej legendy wśród ekologów i bojowników o naturalne środowisko - Hamisha Melvilla. Zlecenie jest bardzo dobrze opłacane, wydaje się być bez żadnych haczyków, ani ukrytych klauzul. Keith zastanawia się, czemu to właśnie jego wybrano do tego zadania, wprawdzie coś tam kiedyś osiągnął, ale potem już nigdy nie powtórzył tego sukcesu i od lat utrzymywał się z błahych tekstów na zlecenie. Hojna oferta bierze jednak górę nad rozsądkiem i wkrótce Mabbut wyrusza do Indii, by poznać Hamisha i na podstawie wywiadów i obserwacji stworzyć o nim książkę.

Muszę powieść pochwalić za bardzo ciekawe opisy życia podrzędnego pisarzyny w wielkim mieście, jego próby związania końca z końcem a także fragmenty o osobistych rozterkach - rozstaniu z wieloletnią partnerką Krystyną (polką!), a także trudnościach z utrzymaniem kontaktu z dorosłymi dziećmi. Tutaj autor stworzył interesujący obraz mężczyzny w średnim wieku, który stoi na życiowym zakręcie i nie wie, co ma dalej ze sobą począć. Wtedy jak z nieba spada mu intratne zlecenie, nie dość, że z wielkim wynagrodzeniem, które pozwoliłoby mu spłacić długi, to jeszcze w jego guście. No nie oszukujmy się... takie rzeczy się zdarzają!

Nasz bohater wyrusza do Indii w podróż, która odmieni jego życie. No właśnie... Jak dla mnie coś mało przełomowa jest ta wycieczka. Gdybym ja odbywała taką samą, na pewno nie wpłynęła by ona na mnie na tyle by choć myśleć o porzuceniu dotychczasowego życia i poświęceniu się walce z środowisko. Ale na Mabutta, który zobaczył kilka biednych wiosek i wyniszczających je korporacji, to wszystko działa uderzająco i przekonuje do diametralnej zmiany.

No i jeszcze Hamish. Naprawdę chciałabym wierzyć, że na świecie są ludzie gotowi pomóc bezinteresownie innym, dający z siebie wszystko, nie oczekując nic w zamian. No ale cóż, wyrosłam już z bajek, więc od początku coś mi w tej postaci nie pasowało. Koniec pokazał, że niestety miałam rację...

W moim przypadku powieść nie skłoniła do jakichś głębszych refleksji, wbrew temu, co sugerowałby intrygujący tytuł, tekst zawarty na okładce, czy opis. Była to ot taka sobie zwykła opowiastka na wolny wieczór, czasem zabawna, a niekiedy nieco nudnawa i bez potrzeby przedłużająca się. Nie polecam, ale też  nie zniechęcam, chcecie to przeczytajcie i przekonajcie się sami, może na Was zrobi większe wrażenie.

Moja ocena: 6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie AIM Media.

wtorek, 10 września 2013

Szpiedzy na Bałkanach - Alan Furst

Recenzja bierze udział w konkursie dla syndykalistów.

Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 07/2013
Ilość stron: 344


Wojna w Grecji nadchodzi coraz szybciej. Pracownik tajnej komórki policyjnej Costa Zannis wie o tym najlepiej. Angażuje się w utworzenie trasy przerzutowej zbiegłych żydowskich uciekinierów z Niemiec do Turcji. Przedsięwzięcie nie jest łatwe. Należy postarać się o fundusze do opłacania celników, a także ludzi, którzy będą eskortować uciekinierów z miejsca na miejsce. Najtrudniejsze jest zdobycie wiz do Turcji. Aby to osiągnąć Zannis będzie musiał wykorzystać wszystkie swoje kontakty...

Choć opisałam treść fabuły pod kątem tras przerzutowych, nie koncentruje się ona tylko na nich. Tak naprawdę powieść zaczyna się od zagadkowego morderstwa, potem ukazuje życie w wojsku, następnie organizowanie ucieczek Żydów i tajne misje szpiegowskie oraz dyplomatyczne. W gruncie rzeczy przedstawia kilka niezupełnie spójnych ze sobą wydarzeń, które nie splatają się razem w sensowny koniec. To trochę tak, jakby autor miał wiele pomysłów i chciał jak najwięcej z nich zawrzeć w swojej książce, przez co wszystkie wydają się jakby niedopracowane, braknie im szczegółów. Już same trasy przerzutowe to ciekawy motyw, z chęcią czytałabym tylko o nich, bez reszty niepotrzebnych pobocznych wątków. Uwierzycie, że pisarz-zdolniacha wcisnął jeszcze do tej cienkiej książki dwa romanse?!

Costa Zannis jest takim bohaterem, o przygodach którego można by stworzyć kilkutomowy cykl powieści detektywistyczno-kryminalnych. Przystojny, charyzmatyczny, inteligentny - no normalnie tajny agent z krwi i kości.

Powieść, jak na historię osadzoną w czasach II Wojny Światowej, jest mało tragiczna. Cały czas czekałam na jakieś niepowodzenie, czy też na to, że bohaterowie zdadzą sobie wreszcie sprawę z tego, że jest wojna i przestaną żyć tak jak dawniej, chodzić do restauracji czy na imprezy, a tu w zasadzie do samego końca pełen luzik. I w sumie oprócz chwili stresu na przedostatniej stronie dalej też wszystko toczy się gładko. Za słodkie to zakończenie, oj za słodkie, zupełnie odrealnione...

Generalnie powieść miała duży potencjał, trasy przerzutowe były naprawdę świetnym pomysłem, tyle że w wykonaniu coś nie zatrybiło. Wielka szkoda.

Moja ocena:
5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję serdecznie wydawnictwu Sonia Draga.

Baza recenzji Syndykatu ZwB

niedziela, 8 września 2013

Papieżyca Joanna - Donna Woolfolk Cross

Wydawnictwo: Książnica
Rok wydania: 2011
Ilość stron: 432

Każdy z nas ma jakieś marzenia. Jedni pragną bogactwa, podróży, sławy, inni szczęśliwej rodziny, stabilizacji zawodowej itd... Niektóre z marzeń łatwo spełnić, a nad innymi trzeba się napracować i liczyć się z tym, że nie zawsze osiągniemy upragniony cel. Żeby podążać za marzeniem trzeba mieć siłę i odwagę. Nie dać się pokonać przeciwnościom losu czy konwenansom.

Taką siłę ma w sobie Joanna, młoda córka angielskiego kanonika, która od życia pragnie czegoś więcej niż tylko szybkiego zamążpójścia, bandy dzieci i ciężkiej pracy na gospodarstwie. Marzy o tym by się uczyć, czego surowo zabrania jej ojciec, gdyż jest to niezgodne z naturą kobiet. Joanna jednak dopina swego najpierw, namawiając starszego brata by nauczył ją czytać i pisać, potem robiąc wrażenie na wędrownym uczonym. Nadchodzi jednak czas, gdy nie ma już nikogo, kto mógłby przekazać jej nową wiedzę i aby móc dalej poznawać świat musi podjąć najtrudniejszą decyzję w swoim życiu, która na zawsze odmieni jej dalszy los...

Legenda głosi, że naprawdę istniała kobieta, której udało się oszukać kościelnych dostojników w kwestii swojej płci i zostać papieżem. Tyle, że gdy prawda wyszła na jaw, jej pontyfikat wymazano ze wszystkich dokumentów. A historycy po dziś dzień dzielą się na tych, którzy uważają, że papież Joanna istniała i tych, którzy dowodzą, że to tylko wyssana z palca bujda. Także jak było naprawdę trudno dociec, co jednak nie wpływa na fakt, że autorka skrzętnie pozbierała wszelkie dostępne skrawki informacji i stworzyła z nich (nieco naginając dla swoich potrzeb fakty) interesującą i emocjonującą książkę.

Zbeletryzowane dzieje Joanny zaczynają się od jej urodzenia, opowiadają o trudach dzieciństwa i młodości, potrzebie wiedzy i pogoni za nią. O życiu w średniowieczu czyta się bardzo przyjemnie, gdyż można się zapoznać z wieloma przykładami codziennej pracy, obowiązków, zwyczajów i tradycji tamtego okresu. Pikanterii dodaje kiełkujący związek Joanny, który nie może przetrwać, jest wbrew wszelkim konwenansom i zasadom społecznym. Niestety, gdy bohaterka przybywa do Rzymu, zaczyna się robić nieco nudniej, te ostatnie 150 stron, czytałam w tydzień, a wcześniejsze 250 w jeden dzień. Jakoś bardziej ciekawiły mnie jej zmagania z przeciwnościami losu, a nie gdy wszystko szło jej jak po maśle...

Mam zastrzeżenia co do tytułu, nie rozumiem po co użyto żeńskiej formy, skoro w powieści znajdziemy tylko zwrot "papież Joanna". I moim zdaniem tak wyglądałby lepiej na okładce.

Podsumowując, "Papieżyca Joanna" to zajmująca powieść historyczna, którą czyta się ekscytująco z myślą, że być może choć część wydarzeń w niej zawartych pokrywa się z prawdą. Niestety przy końcu jej poziom trochę spada, ale chęć poznania finału pcha dalej do czytania. Polecam miłośnikom ciekawostek historycznych, a także tym, którzy mają ochotę na powieść o kobiecie przełamującej bariery i stereotypy.

6/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

poniedziałek, 2 września 2013

Żółte ptaki (zapowiedź)

Głośne „Żółte ptaki” już 25 września w Polsce!

Już 25 września będzie miała miejsce polska premiera debiutanckiej i obsypanej licznymi wyróżnieniami powieści Kevina Powersa pt. „Żółte ptaki”. Książka Powersa to niezwykle intensywna emocjonalnie i do głębi poruszająca historia młodego amerykańskiego szeregowca, Johna Bartle'a. Jeszcze przed misją wojskową w Iraku, podczas szkolenia w Stanach, nieopatrznie obiecał matce swojego plutonowego kolegi, Murpha, że przywiezie jej syna całego i zdrowego do domu. Teraz, po powrocie z misji, Bartle bezskutecznie próbuje dojść do siebie, mierząc się z niedawną przeszłością i usiłując nadać sens swojemu życiu.

Powieść Powersa, która śmiało i efektownie zderza piękno poetyckiego języka z wstrząsającymi opisami działań wojskowych w Iraku, to zdaniem wielu krytyków arcydzieło literatury wojennej. Przejmująca narracja, która przenosi czytelnika z irackiego miasta Al Tafar, przez bazę wojskową w niemieckim Kaiserlautern, aż po górzyste tereny Wirginii, wzrusza i aż po ostatnie strony książki trzyma w napięciu. Odkrywana w migawkach retrospekcji przerażająca tajemnica, ciąży nad fabułą niczym duszna, ciemna chmura, by rozwiązując się, pozostawić czytelnika w osłupieniu i smutku.

„Żółte ptaki” to książka wybitna. Została nagrodzona dwiema prestiżowymi nagrodami (Debiut Roku 2012 według „Guardiana” oraz Nagrodą Fundacji Hemingwaya i PEN Clubu) oraz wieloma innymi wyróżnieniami (była m.in. finalistką plebiscytu National Book Award). Zebrała mnóstwo entuzjastycznych recenzji, zachwycając krytyków niesamowitym stylem i przejmującym realizmem: świata przedstawionego, postaci i fabuły. Intensywna proza Kevina Powersa – pisarza, poety, a wcześniej strzelca karabinu maszynowego podczas misji wojskowych w Iraku – to pochłaniające bez reszty studium wielu relacji (matka-syn żołnierz, szeregowiec-dowódca) i dewastującego wpływu wojny toczonej poza granicami kraju na pozostające w nim rodziny i bliskich.

Więcej o książce na stronie wydawnictwa: KLIK

Podsumowanie sierpnia

Witam Was po długiej nieobecności! Niestety całkowicie wysiadł mi internet i nie mogłam nic publikować. Nie znaczy to jednak, że nie czytałam książek, z kilkoma się zapoznałam, choć przyznam, że sierpień nie należy do szczególnie aktywnych pod tym względem miesięcy.
Bardziej pochłonęła mnie moja druga pasja - haftowanie, kiedy tylko miałam trochę wolnego czasu siadałam do tamborka. Po książkę sięgałam raczej wieczorami, kiedy nie było już dziennego światła do pracy z nitkami. Tak więc przeczytałam cztery powieści:

1. Wielki Północny Ocean. Bóg - Katarzyna Szelenbaum
2. Szpiedzy na Bałkanach - Alan Furst
3. Prawda - Michael Palin
4. Papieżyca Joanna - Donna Woolfolk Cross

Co daje łącznie 1483 strony, czyli około 48 stron dziennie i 10,6 cm.

W tym miesiącu zamierzam się poprawić, bo w październiku już koniec laby, zaczynam studia i nie będzie zbyt wiele czasu na czytanie. A zaległości recenzenckich mam od groma! Aż się boję, że nie zdążę ze wszystkim, więc każdą wolną chwilę zamierzam wykorzystać na czytanie.

Mam kilka zaległych tekstów do napisania, jeden już zaczęty, także na pewno jutro uraczę Was jakąś recenzją. W najbliższych dniach nadrobię też zaległości w wizytach na Waszych blogach :)

Pozdrawiam!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Uwaga!

Wszystkie teksty zawarte na niniejszym blogu chronione są prawem autorskim [na mocy: Dz.U.1994 nr24 poz.83, Ustawa z dnia 4 lutego 1994r o prawie autorskim i prawach pokrewnych]. Kopiowanie treści, choćby fragmentów oraz wykorzystywanie ich w innych serwisach internetowych, na blogach itp itd wymaga pisemnej zgody autorki bloga.